Alla inlägg under oktober 2015

Av Kasia - 25 oktober 2015 02:15

Czas na jesienny wypoczynek. 


Do usłyszenia w listopadzie.


Zamiast się pakować i golić nogi, cały dzień medytowałam.


A teraz trzeba zjeść nocną kanapkę i za chwilę przeżyć jeszcze raz godzinę drugą :)


Pod moją nieobecność zachęcam do lektury poradnika, który popełniłam przed rokiem. Cała prawda o wypaleniu. Pierwsza z siedmiu części opowiada o tym, jak najszybcie się wypalić...  (kliknij) Jak się wypalić. Polecam przeczytać. Nie polecam próbować!


Póki co... Będę kiedy wrócę! I proszę pod moją nieobecność nie zmarnować Polski na wyborach.   


     

Dags att ta lite höstledigt med familjen.

Medan jag latar mig (hoppas hoppas!) får du gärna läsa på om det snabbaste sättet att bränna ut sig på. Det är en serie av sju! inlägg i ämnet. Skrivet för ett år sedan. Fortfarande lika aktuellt. Skrolla för svenska :)

Vi ses när vi ses!   



Av Kasia - 20 oktober 2015 09:00

Wywiązała się dyskusja.


Na blogu u Moniki, Polka w Szwecji, rozmawiamy od niedzieli o tym, jak trudno jest sobie dać prawo do nicnierobienia.


Napisałam tam coś co mnie samej się spodobało i tę myśl chcę Ci dziś ofiarować:

 

Kiedy ze zmęczenia opadasz bezwładnie na fotel, kiedy przez chwilę nic nie robisz, a głosy w Twojej głowie powtarzają: zrób coś, weź się za coś, bądź przydatny. Tupnij lekko nogą (może być tylko mentalnie) i odpowiedź im:


Proszę nie przeszkadzać, ja właśnie robię NIC.

Robienie NIC jest bardzo ważnym elementem procesu robienia CZEGOŚ.


Odpoczynek, to konieczna gra wstępna i klucz do udanej pracy.


  



Av Kasia - 18 oktober 2015 15:11

W piatek pisałam, że warto być wdzięcznym za to, co jest, bo życie może nam zagrać na nosie w każdej chwili.


I zdaje się, że przynajmniej w tym miałam rację...

Spotkania z przyjaciółmi nie było. Wielka szkoda. I nagłe takie zawieszenie... co zrobić z całym tym ładunkiem dobrego nastroju, z rzeczami, słowami, którymi już od dawna chciałam się podzielić, przysmakami, które z troską wymyślałam i przygotowywałam. Z niewypitym winem...


Na szczęście aura przygotowała dla nas niesamowity bonus i pocieszenie.

Sobota cała skąpana we mgle.

W niedzielny poranek... a zresztą zobaczcie sami...

       

Obecnie coraz częściej odkładam aparat/telefon i wdycham piękno wszystkimi zmysłami. Zapamiętuję. Dlatego nie wszystko jest udokumentowane na zdjęciach. Ale ten poranny widok, jeszcze przed poranną kawą, chciałam go zatrzymać. Dla siebie na pamiątkę i po to, żeby się podzielić z tymi, którzy walczą z wirusem w czterech ścianach <3

 

A tu juz w drodze do domu, przez porysowaną szybę starej, pożyczonej skody...

Cóż, co ja mam więcej powiedzieć?


Bonus za bonusem! Otwieraj tylko oczy i patrz mały człowieczku na wielkość i piękno tego świata.


Na koniec niedzielny bonus ode mnie.

Jedno z najpiękniejsych wspomnień okresu młodości:

Pieśń Mozarta Ave Verum, którą śpiewałam w chórze jako nastoletni sopran.

Za tymi dźwiękami też kryje się jakaś osobista historia. Ale na to przyjdzie czas innym razem.

...Kiedy wszystkie liście i mgły juz opadnął.


Spektakularnego niedzielnego popołudnia życzę Wszystkim!   

Av Kasia - 16 oktober 2015 14:27

Nie mogę wyjść z podziwu dla tej cudownej złocistej pogody do jakiej mamy teraz szczęści.

Porannego, "chrupiącego", jak to sie tutaj czasem mówi, powietrza.

Mgieł.

Jag kan inte sluta förundras över det vackra, gyllene vädret som vi bjuds på.

Över den krispiga morgonluften.

Dimman.

 

Światła i błękitu jesiennego nieba.

Kolorów listowia. Niby już niepotrzebne, zużyte, przeterminowane, a nadal takie piękne.

Ljuset och klarheten.

De vackra löven. Hur kan något, som är överblivet, gammalt och förbrukat vara så vackert?

  

Dla łaskawości natury, którą traktujemy, jakby nam się należało.

Ale we wdzięczności jesteśmy cholernie powściągliwi.


Lecz niech tylko zacznie padać!


Jag kan inte sluta förundras över allt det som vi får, som om vi på något sätt förtjänat det. 

Trots det tycker jag att vi är i överlag ganska fåordiga när det kommer till att uttrycka sin tacksamhet.

 

Men vänta bara tills det börjat regna!


Mmmm... wtedy, zamiast obrzucać błotem pogodę i się nad sobą użalać można przecież się pocieszyć...

Tak:

Jo! Då kan man ju istället för att klaga på höstvädret förgylla tillvaron med en sådan:

 

Lub tak:

Eller en sådan:

 

A jak przymrozi to nawet tak:

Och när det blir lite mer kyligt kan man äntligen börja med:

 

Bądźmy bardziej wdzięczni za to, co dostajemy.

Za rzeczy małe.

Za to, co jest.

Bo co by było, gdyby i to nam życie odebrało?

W tym "interesie" nie ma gwarancji.

Wszystko jest bonusem. Tak sobie dziś myślę i się uśmiecham. Bo czeka mnie miły weekend. Spotkam przyjaciół.


Jestem wdzięczna na wyrost, ot co!

I życzę Państwu znośnego weekendu.   


Det förändrar så mycket inom oss när vi är tacksamma för allt vi får.

För dem små sakerna.

För det, som vi redan har.

Tänk, om livet krävde oss på det?

Här finns det inga garantier. Det har de flesta av oss fått smaka på redan på ett eller annat sätt.

ALLT är en bonus. Jag ler när jag tänker på det idag. Och jag ser fram emot en finfin helg. Jag ska träffa vänner.

 

Jo. Jag är tacksam i förskott!

Och jag önskar er alla en behaglig helg!   

Av Kasia - 14 oktober 2015 11:45

Gdy się porządnie skoncentruję, to pamiętam jeszcze, jak to było.


O 6.30 rano, w pełnym rynsztunku, z twarzą schowaną za bojowym malunkiem, za wydmuchanym niezdarnie włosem i chmurą perfum, w zsuwających się z tyłka cielistych rajstopach siadać w ciemności na brzegu łóżka Małego Przedszkolaka. Unosić się przez krótką chwilę na fali bezgranicznej miłości, by niemal natychmiast opaść na zamulone dno obawy... czy przetrwam ten poranek? Czy uda mi się po raz kolejny wymanewrować ten rozklekotany wehikuł przez wyjściowe drzwi?

Pamiętam panikę i rosnący puls gdy budzący się Malec był niedospany, niezadowolony. Pamiętam spływający cienką stróżką pod biurową bluzką pot. Pamietam napięcie i bezradność. Pamiętam jakiś tam plan, który miałam w głowie, a którego świat nijak nie chciał się trzymać. A bez tego planu ja nie wiedziałam, co robić. Jak przetrwać zwykły poranek.

Pamiętam, jak chciało mi się czasem płakać. Czasem wyć. Czasem krzyczeć i kopać. I kąsać.

Słowem, spojrzeniem, czasem w myślach nawet czynem...


Tak, jak przez mgłę pamiętam, jak to jest być na granicy wytrzymałości psychicznej.

Jak to jest wychodzić z siebie, bo wszyscy dookoła są tak potwornie głupi(!) i oporni. Bo nie wiedzą, że to ja wiem, co jest dla nich najlepsze. Bo nie grają roli w moim idealnym planie...

Bo się ociągają, opóźniają, nie trzymają się grafiku...


Pamiętam potrzebę kontroli. Dziś powiem  i l u z j ę  kontroli, jakiej potrzebowałam, żeby przeżyć.


Starając się przeżyć, przetrwać, przetrzymać doprowadziłam się nad krawędź przepaści.

Śmieszne, prawda?

Im bardziej człowiek stara się przetrwać tym bardziej umiera od środka.

 

Dziś, trzy lata (prawie co do dnia!) po tym, jak stanęłam nad przepaścią i na moje szczęście zamiast skoczyć rozpadłam się na kawałki... jestem posklejana. I wypełniam dziury.


Nie obca mi jest walka. Lecz inna.

Codzienna, żmudna praca. Dopasowywanie kawałków. Kasacja tego, co mnie tak głęboko unieszczęśliwiało. A ja nie rozumiałam, że sabotuję własne szczęście, że igram z sensem i bezsensem istnienia.

Znajdowanie części zamiennych...

 

Zmiany na poziomie molekularnym się to chyba nazywa.

Bo ciało pamięta, jak reagować na utratę kontroli. Jak się skurczyć.

Zmiana, odnowa, przeflancowanie tej pamięci organicznej zajmuje lata.


Ale to DZIAŁA! I jest tak cholernie warto!!!


To tyle.   

Av Kasia - 13 oktober 2015 14:08

Coś mi mówi, że ta jesień wcale nie będzie ponura...

Av Kasia - 11 oktober 2015 09:28

Czyli s o k  s a m o l u b a !


Pamiętam, kiedy w latach dzieninnych moich niejaki kabaret OTTO śpiewał piosenkę o dźwięcznie brzmiących słowach: Obywatelu, zrób sobie dobrze sam...  Było skocznie i radośnie więc i ja śpiewałam, przebierając lalki barbie.

Do czasu. Aż głos oburzony matczyny zabronił. Nie tłumacząc co takiego strasznego jest w dbaniu o swoje własne dobro... (przecież podtekstu erotycznego dziecko nie rozumiało!)

Niemniej dziecko się nauczyło, że samemu dbać o siebie nie należy. Należy za to uprawiać cierpiętnictwo do tego stopnia, aż ktoś wreszcie zauważy naszą mękę i może zajmie się nami troszkę, takimi steranymi i nieszczęśiwymi. Poklepie po główce, pochwali. I da nam przyzwolenie na chwilę samo-opieki.
(Tutaj znajdziesz serię tekstów o samoochronie: jak odzyskać czas? jak dać sobie prawo? jak uczyć?)


Bo wyrzuty sumienia przy TRACENIU CZASU NA SIEBIE są straszne. Nie prawda?

Mówienie NIE innym, żeby wygospodarować czas na siebie boliiii, oj, boli. Gniecie jak za małe buty. Uwiera jak za ciasne spodnie. Jest do D.


Ale tylko chwilowo! Po tych największych mękach przychodzi ULGA :) Przyrzekam. Człowiek sie przyzwyczaja :)

W strefie Zebry trening w tym kierunku trwa już od trzech lat.


Wczoraj na przykład moja Ukochana Rodzina była na wsi a ja delektowałam się cudowną, chwilową pojedynczością i ciszą w domu. Czułam sie jak królowa mówienia NIE i mistrzyni proszenia o to, co mi robi dobrze!


Aż tu nagle, bez ostrzeżenia... złapałam się w pułapkę i zawisłam do góry nogami.... nad sokowirówką! 


Jak? Bo zadrżała mi ręka nad koszem z owocami: grapefruit to przecież ulubiony owoc Ukochanego, a ananas to rarytas Synka! Jak mogę samolubnie połknąć wszystko sama?

Zabolało, zakłuło, zapiekło...


I przeszło!

 

...I było pyszne!


Próbujmy smaku selfish juice. To inwestycja w lepszą/-ego siebie!


Miłej niedzieli!   

Av Kasia - 9 oktober 2015 14:17

Co to za dziwny czas. Mam w zanadrzu kilka nieskonczonych myśli, wpisów, pomysłow. Nie mogę ich dociągnąć do mety jakoś.


Ale tym dzisiejszym musze się podzielić, dla dobra ludzkości :)


Jesień idzie na poważnie. Ludzie się boją. Łapią za głowę. Przypominają sobie nagle, jak to źle im ZWYKLE JEST JESIENIĄ.

 

A ja powiem tak: skoro już poświęcamy jesieni tyle energii zanim dobrze się tu jeszcze nie rozgościła, to może warto tę energię skanalizować w przygotowania bardziej konstruktywne?

 

Można sie na ten przykłąd zastanowić, co mnie tak bardzo w jesieni męczy. Co mi najbardziej doskwiera?

Bo może tę dziurę da się jakoś załatać?

Może można jesień oswoić a nawet zaprzyjaźnić się z nią. Zamiast trwogi w oczach pozwolić się napełnić pięknymi kolorami, szelestem liści, jesiennymi przysmakami?

  


Ja późną szwedzką jesienią cierpię strasznie z powodu braku kolorów i światła. W tym sezonie zaopatrzyłam się w magiczny naszyjnik w #lindasmycken, który pomoże mi przetrwać aż do wiosny!

 

A światło? Cóż, postanawiam skoncentrowac się na tym, żeby być dobrze widoczną - refleksy, i umilać sobie zimne dni radosnymi okryciami z przesłaniem. Nabytek tego sezonu, również z lindasmycken:

 

Bo to my i nasz sposób myślenia zakładają filtr na obiektyw przez który oglądamy świat. Bez względu na porę roku.


Spokojnego jesiennego weekendu Wszystkim!   


p.s A jak Ty radzisz sobie w jesiennej niedoli? Podziel się w komentarzach poniżej lub na fejsbuku :)

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
     
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13 14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
<<< Oktober 2015 >>>

Tidigare år

Search

Statistics


Skapa flashcards