Alla inlägg under april 2016

Av Kasia - 30 april 2016 23:21

Ludzie północy świętują odejście zimy jak wariaci. 29 kwietnia. Nazywa się to Valborg.

Jest ogień.

Są napoje wyskokowe.

Zwykle jest też śnieg i deszcz.

A dziś nie!


Dziś było słońce.

I było tak:

           

Dzień się kończy.

Miesiąc się kończy.


Oby zaczęło się maić. Nam wszystkim.

Dobrej nocy i ... niech nam się mai. Wszystkim.   

Av Kasia - 28 april 2016 19:56

Czasem chrupiąca i kusząca, a czasem trafi się ślimaczek, zgniły ziemniaczek.

Czasem można wybierać, jak przy szwedzkim stole.

A czasem zostaje nam kilka makaronów zgniecionych na dnie miski pięć minut przed zamknięciem.

Innym razem dają sześć rodzajów sałat ale sos się skończył gościowi, co stał przed nami w kolejce.

Czasem jest kurczak dla wegetarian i krewetki dla uczulonych na skorupiaki.

Jeden chce bez oliwek, drugi wygrzebuje z obrzydzeniem szparagi.


A wszechpotężny kucharz wymachuje żylastą ręką:

Będziesz siedział, aż skończysz!

Jedz, bo zdrowe!

Sam nie wiesz, co dla ciebie dobre.


Ale czy nie chodzi o to, by przeżyć? Wstać od stołu z pełnym brzuszkiem? Popróbować z każdej miski?


Każdy jest kowalem, prawda? Każdy ściele sobie sam i jest sobie sterem itp.


A kto w takim razie pęka rury i zalewa mieszkania? Kto rozdaje diagnozy? Kto zabiera ludziom pracę? Kto przydziela siwe włosy i wypadki na drogach? Kto wznieca pożary i rozlewa wino na białe dywany? Kto??


Nie ma znaczenia, jak bardzo się starasz unikac katastrof. Nie ma znaczenia, czy bierzesz witaminki, jak bardzo jesteś dobry dla innych. Jak często się modlisz i czy segregujesz odpady...


Czasem trafi Ci się zgniły buraczek, albo kawałek paznokcia. Ziarnko piasku zazgrzyta co jakiś czas między zębami.

Jak każdemu.

Raz czy dwa wywalisz wszystko niezdarnie na podłogę. Innym razem przyjdzie wcinać rękoma. Z talerza sąsiada...


Takie życie. I nie ma się co pienić na kelnera, wyzywać kucharza, przepychać w kolejce ani pościć.

Dopóki mamy siłę żuć i połykać, bądźmy wdzięczni za każdy kąsek.


 


Smacznego!



Av Kasia - 26 april 2016 16:35

Wychodzę spóźniona z domu. Odbieram w pośpiechu syna ze szkoły. Odwożę go do jego babci. Kieruję się w stronę miasta. W międzyczasie dostaję dwie informacje od męża: 1) być może nasza piwnica jest zalana z powodu awarii rur w sąsiedztwie. 2) media ostrzegają przed dużymi skupiskami z powodu zagrożenia atakami terrorystycznymi.
Żyć nie umierać!
:o

Av Kasia - 24 april 2016 21:54

Czas spać!


A na dobranoc sakura ze sztokholmskiego skweru Kungsträdgården w drugiej, bardziej rozkwitniętej odsłonie:


             


Piękno uszczęśliwia.


I koniec.


P.S Daj sobie spokój!   


Av Kasia - 22 april 2016 09:53

Prince nie żyje.

Śmierć gwiazdy. Wielka rzecz. Ludzie umierają cały czas, nie prawda? Bez lekarzy, bez opieki, bez miłości. Na wojnie, z głodu, okrutnie. Bez sensu.

A tu taki mały człowieczek, na obcasach, w pełnym makijażu, z koronkowym serduszkiem na tyłku. I tyle rozgłosu.

Lata mojego dorastania. Purple rain...

     


Dopiero dziś rozumiem tekst piosenki Princa "Let's go crazy".

To piosenka o śmierci.

Bo dopiero, kiedy jest się świadomym nieuchronności swojej śmierci, dopiero wtedy można Żyć. Przez duże ŻY.

 

Medytuję od lat. Często właśnie nad znaczeniem śmierci, (Nie polecam może tej medytacji dla poczatkujących i medytujących na właśna rękę) nad tym, jakie ona wielkie znaczenie nadaje życiu. Życiu, które jest tu i teraz. Którego nie pokażą w powtórce w telewizji śniadaniowej.


Pisałam tutaj już trochę o medytacji, nagrałam nawet jedną, której możesz posłuchać tutaj (klik).

Ten sam tekst Princa opisuje to, czego codziennie uczy mnie medytacja:

"A world of never ending happiness
You can always see the sun, day or night"

(Świat niekończącego się szcześcia

Zawsze widzisz słońce, dzień czy noc)


Brzmi jak suchar. Jednak medytacja do tego właśnie może nas zaprowadzić.

Do akceptacji życia takim, jakie jest. Do oddramatyzowania wszystkich naszych wielkich problemów, które w obliczu wojny i głodu i cudu, jakim jest każdy pieprzony wschód słońca nad naszą małą durną główką, są niczym.


 


Czy ktoś ma inne zdanie? Ja miałam inne zdanie bardzo długo. Nie dało mi to nic dobrego. Dlatego pozwalam sobie na szczyptę pieprzu, i soli nasypanej prosto w otwartą ranę.

Nie ma nic gorszego niż gdy ktoś odbiera moc i dramatyzm Twojemu cierpieniu. Nie prawda?

Przechodziłam przez to. Co ja mówię,  p r z e c z o ł g a ł a m  się przez to.


Dziś żyję lżej. Dziś nawet brzydkie rzeczy są piękne...

 

I widzę, że wszędzie jest szczęście. I wolność. I lekkość.

 

Często bliżej, niż nam się wydaje. Zaraz pod naszymi stopami...


(Trzy powyższe zdjęcia pochodzą z tegoricznej edycji cudu kwitnących wiśni na skwerze Kungsträdgården w Sztokholmie). Kwiaty nie były jeszcze wtedy w rozkwicie. Cóż, ja już nie czekam na to, aż piękno przyjdzie i ukłuje mnie w oczy swoją oczywistością.)

Dobrego weekendu i... Daj sobie spokój!   


Av Kasia - 20 april 2016 09:25

Osoby wrażliwe mogą uznać poniższy tekst za poruszający.

I dobrze. Bo tekst ten ma poruszać i naświetlić społeczny problem przemocy w rodzinie.


Bardzo boję się przemocy. Obezwładnia mnie, paraliżuje, przeraża.

Unikam przez to dzienników i pogramów informacyjnych.

Bojkotuję filmy naszpikowane przemocą. Czuję się po nich długo niemal fizycznie chora.

W naszym domu panuje zerowa tolerancja dla przemocy.


10 tygodni temu rozpoczęłam kurs samoobrony, Marzenie jeszcze z lat nastoletnich.

Po pierwszych zajęciach wróciłam do domu z posiniaczonymi, spuchniętymi przedramionami. Roztrzęsione, nadwyrężone ręce ledwo trzymały kierownicę w drodze do domu. Spałam tamtej nocy bardzo niespokojnie. Budziłam się wielokrotnie zlana potem, zaszczuta, zaniepokojona.


Na pierwszych lekcjach zakrywałam usta w przerażeniu słysząc instrukcje typu: atak to najlepsza obrona, drap, gryź i ciągaj za włosy, zbieraj DNA, zaatakowana od tyłu walcz najpierw o powietrze, adrenalina sprawi, że nie poczujesz bólu... Nie chcę słyszeć słowa przepraszam. itd. itp.


Na wczorajszych, ostatnich zajęciach rozcięłam 2x usto, krwawiłam chwilowo z nosa, ćwiczyłam duszenie i ciosy.

Na moich przedramionach nie ma dziś prawie śladu.

Ciało nauczyło się przyjmować i zadawać ciosy.

Po dziesięciu tygodniach nawet psychika przeszła porządne rozciąganie.


10 godzin w towarzystwie tak samo jak ja wrażliwych dziewczyn i bardzo mądrego instruktora. Kupa śmiechu i chęć wyjścia ze strefy komfortu dużo nauczyły mnie o mojej sile. O której nie miałam najbledszego pojęcia. Ale wbrew pozorom NIE TO jest pointą moich rozważań...


 

Myślę o tych, dla których przemoc jest powszednia jak kanapka z żółtym serem. O tych, którzy przełykają ją z łykiem gorącej herbaty z cukrem. O tych, którzy latami żyją pod jednym dachem ze swoimi oprawcami. Znoszą ciosy fizyczne czy to psychiczne a ich tolerancja na ból rośnie z czasem.


Mocniejszy uścisk nadgarstka, popchnięcie, uszczypliwa uwaga zaraz po miesiącu miodowym jeszcze napawały niepokojem, lękiem. Dziś są może zwyczajne, normalne, może nawet  d o   z n i e s i e n i a ?

Może się je nawet usprawiedliwia i znosi z ulgą. Bo sąsiadkę przecież pijany maż pierze co wieczór. A Kazik taki znerwicowany jest, w pracy mu się nie układa. Dobrze, że chociaż na dzieci nie podnosi ręki. Czasem tylko zaklnie siarczyście, ale to w końcu nie to samo.

Nie jest tak źle.


Pozwól, że Ci powiem w takim razie:

Jeśli ktoś Ci bliski w  j a k i k o l w i e k  sposób zaznacza swoją przewagę fizyczna nad Tobą, to jest k*rewsko źle.

Nie ma na takie zachowanie zgody!  N i e   m a !!!


Nie ma zgody na klapsy. Nie ma zgody na wychowywanie dzieci poprzez zastraszanie i kary cielesne. Wyzywanie, wyszydzanie i znęcanie się psychiczne.


Dziś wiemy lepiej! Chrońmy siebie nawzajem.


Kliknij tutaj: Niebieska Linia, Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie.



Av Kasia - 16 april 2016 23:21

O co chodzi z tym spokojem?


Oddalenie od języka ojczystego bardzo odświeża. Na utarte zwroty spogląda się z nowej perspektywy. 


Pamiętam pierwsze tygodnie po zdiagnozowaniu wypalenia. Listopad 2012.

Zrobiłam sobie trzydniowy time-out.

Potrzebowałam pomyśleć.

Na krótko przed powrotem do domu zawędrowałam między stare dęby, do rezerwatu rogatych danieli.

Na zbutwiałej ławeczce, z czerwonym od chłodu nosem przekonywałam siebie do wycofania się z roli macochy zbawicielki. Jak mantrę powtarzałam słowa:

Daj sobie spokój.

Dajsobiespokój.

Daj. Sobie. Spokój.


Zrezygnuj. Złóż broń. Przestań.

W tamtej chwili zrozumiałam sens tych słów. Sens i wagę dawania sobie spokoju:

Czasem trzeba zrezygnować. Zejść z pola walki. Zwinąć chorągiewkę. Spasować. Zmienić taktykę. Odpuścić sobie.

BY ODZYSKAĆ SPOKÓJ.

 

Ten, kto rezygnuje nie musi być koniecznie słabiakiem, nieudacznikiem, looserem. Wycofanie się z raz obranej drogi kosztuje wiele odwagi i szczerości wobec siebie. Nie każdego na to stać.

Nie każdy ceni swój spokój aż tak wysoko.

(Może najpierw trzeba go stracić, by zrozumieć, ile znaczy? Tutaj znajdziesz moje poprzednie rozważania nad spokojem.)


Od tamtego pamiętnego dnia szanuję bardzo mój spokój. Ze szczodrością staram sie go sobie dawać. Brać go od życia garściami. I dzielić się nim.

Daję np. czasem spokój synowi, który całą niedzielę chce paradować w piżamie. Rezygnuję z takich tam, małych, bezsensownych wojen.


Ktoś może czasem pomyśli, że miał ostatnie słowo w sprzeczce, że wygrał przepychankę ze mną. W rzeczywistości to ja zostawiłam pole walki, odeszłam z garściami pełnymi spokoju. Wybrałam i wygrałam coś większego niż satysfakcję powiedzenia ostatniego słowa.

To i tak tylko pożywka dla rozbuchanego ego. A ja nie jestem zainteresowana światem ego. Już mi nie imponuje brawura, dramaturgia, wykrzykniki.

Zresztą, niewiele jest rzeczy, dla których warto naruszać swój spokój...


I jeszcze jedno: Nie czekaj nigdy na przyzwolenie. Nie mów drugiemu: "daj mi spokój".

Twój spokój to Twoja sprawa. Należy Ci się!


Spokojnej niedzieli!

/Kasia

  

p.s Kika dni temu otworzyłam konto ZebraZone na Instagramie.

Codziennie publikuję obrazki z krótką inspiracją i przesłaniem #dajsobiespokój.

Możesz je zobaczyć i polubić klikając tutaj


Av Kasia - 13 april 2016 21:02

ZebraZone ma konto na Instagramie.

Tak dziś wymyśliłam. I jest.

Żeby przypominać. Bo życie z sensem, życie  o b e c n e  trudne jest cholernie.


Moje zdjęcia + moje myśli.

Proste.

 


Czasem tak proste, że pomyśli ktoś: Frazes! Rogal!


Pomyśl wtedy, że im bardziej coś Cię prowokuje, tym bardziej powinieneś sie nad tym zastanowić.


Proste nie zawsze naczy  ł a t w e .

A po co my się tu wszyscy właściwie kręcimy?


Bo chcemy postępu, rozwoju, naprawy, zmiany.

I  Ś W I Ę T E G O   S P O K O J U !


Skoro idziemy w tym samym kierunku może warto trzymać się razem?

 

Kliknij tutaj, dołącz do nas.


I...


Daj. Sobie. Spokój.



Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
       
1
2
3
4
5
6
7 8
9
10
11
12 13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
<<< April 2016 >>>

Tidigare år

Search

Statistics


Skapa flashcards