Alla inlägg under maj 2016

Av Kasia - 31 maj 2016 22:06

To mój przedostatni tekst na tej stronie.

 

Czterysta dziewięćdziesiąty czwarty. Ponad dwa lata karmienia tego wyrostka własną krwią, siłą.

Wiarą.

Że coś z niego wyrośnie. Że pójdzie do szkół, wyjdzie na ludzi, i że będzie pomagał ludziom...


No i chyba pomaga.


Ale chcę, by pomagał jeszcze bardziej! Dlatego zamieniamy wyrośnięte, wytarte ogrodniczki na parę długich spodni z kantem i jutro, 1. czerwca, w Dzień Dziecka, o 12.00, w południe znaczy, otwieramy podwoje strony internetowej ZebraZone. 


Szanowny Pan Blog - bo dwa lata z górką w blogowych latach to już i wąs się sypnął, i głos taki tubiasty, poważny - wyprowadza się na swoje. A zresztą jutro wszysto będzie jasne.

Nikogo nie ominie, nikt nie przegapi. Mam nadzieję.


Tak na zakończenie mądre słowo, dla tych, którzy nie zaglądają na Instagram (link)

 


W koncu ZebraZone jest po to, bo przypominać o chwilach słodkiego nicnierobienia i stać na straży naszego wspólnego ŚWIĘTEGO SPOKOJU...


Do jutra Szanowny Czytelniku! Ja już się nie moge doczekać! A Ty? :)

I pamiętaj! Daj - Sobie - Spokój! <3

Av Kasia - 26 maj 2016 08:55

Za chwilę wychodzę do pracy. W deszcz. To nic. To mi nie przeszkadza.

Tylko brak czasu trochę naciska a tu ważny temat do poruszenia!


Czuję się w obowiązku ostrzec Państwa przed niebezpieczeństwem dzisiejszego dnia! 

WIELKA KUMULACJA!
Boże Ciało, Dzień Matki i początek długiego weekendu!


Być może jeden z niebezpieczniejszych dni w roku zaraz po Wigilii, Niedzieli Wielkanocnej i Sylwestrze.

Oczekiwania są wielkie. Te wszystkie kiecki piękne i obcasy zatapiające się w gorący asfalt podczas procesji. Potem grill rozgrzany do czerwoności i idealnie przyprawione mięso, no i tort na Dzień Matki, a Matka może dziś chodzi zła jak osa, a pokazać nie może, bo to przecież JEJ DZIEŃ. Radość ma być. Ma być pięknie! Idealnie! I nie, nie jestem wykończona/wykończony bo żeby mieć wolne zasuwaliśmy wczoraj do nocy!

A może wogóle będzie padać i dupa z wszystkich planów???


Przypominam więc krótko:

 

Mniej znaczy czasem więcej. Duuuużo więcej.


Oby to przesłanie dotarło do Was zanim padniecie z wyczerpania ogarniając i organizując ten fantastyczny długi czas ODPOCZYNKU!


Ja dziś Dzień Matki świętuję tak:

 


I życzę wszystkim Matkom, (i Ojcom!), by odrzucili presję społęczną bycia idealnym rodzicem.

Najlepsza wiedza, jaką można ofiarować swojemu dziecku, to pokazanie, że dorośli też popełniają błędy, że każdy, bez względu na wiek nadal się uczy i nadal ma szansę stawania się coraz lepszym człowiekiem.

Amen!


I po ostatnie:

Moja nowa strona internetowa i nowa odsłona bloga na polskojęzycznej platformie są już prawie gotowe!

Dokonywane są ostatnie szlify tak więc po długim weekendzie mam nadzieję zaprosić Cię w odwiedziny do mojego własnego kąta w cyberprzestrzeni.

Do tego czasu zapraszam na Instagram po inspirację by robić mniej, odpoczywać więcej i dawać sobie samemu trochę więcej spokoju. Jak zawsze! 

  


Miłeeeego, dłuuuugiego i leniweeeego weeeeeekendu! 

Av Kasia - 24 maj 2016 13:05

Każda sytuacja nas czegoś uczy, prawda?

Tak się przynajmniej staram myśleć.

 

Kliknij na zdjęcie by zobaczyć więcej (Instagram).



Czego więc uczą dwa skradzione sprzed domu rowery i trampolina, która wzniesiona porywem wiatru staranowała naszą altanę na wsi zbierając ze sobą po drodze huśtawkę? A czego samochód, który nie chce zapalić?


Wszystko w przeciągu trzech dni.


Może uczą trzymać zabłocone rowery w salonie (lesson learned!)?


A może tego, że życie jest pasmem nieszczęść i burz i tylko chwilami przyświeca nam słońce?

Gdyby tak było, to ja bym się bardziej chciała skoncentrować na tych chwilach słonecznych.

Chciałabym nauczyć się być za nie bardziej wdzięczna.


I nie traktować przeciwności losu jako ciosów w moje EGO, które dąży do utrzymania mojej małej części wszechświata w jakimś utopijnym, perfekcyjnym porządku!


Nie chcę rozpaczać i rozpamiętywać własnego nieszczęścia, tego, jak mi jest źle i jaki los jest dla nas straszny. A dla innych nie.

Bo innych życie też kopie po pupie. I mimo, że jestem przeciwnikiem porównywania i robienia zawodów w martyrologii, to uważam, że trochę perspektywy nikomu nie zaszkodzi.


Nie mówię, żeby się ze swoim cierpieniem obnosić, absolutnie. Sugeruję tylko, że może lepiej by nam było kolektywnie, gdybyśmy przestali udawać, że cierpienie nie jest częścią naszego życia? Gdybyśmy porzucili iluzję o tym, że cokolwiek jest pod naszą kontrolą. No, tak długofalowo.

Bo ja wiem, że możesz sam zdecydować, kiedy np. weźmiesz prysznic.

Owszem, ale tylko dopóki sąsiadowi nie rozwali rury w piwnicy i dopóki z tego powodu "całej ulicy" nie odetną wody.


Prawda?!

Tak więc, gdy coś dzieje się nie po naszej myśli (czyli prawie cały czas!), zastanówmy się, co to za lekcja.


p.s Pamiętasz? Daj sobie spokój!


p.p.s Mam nadzieję, że po długim weekendzie spotkamy się już w innym miejscu, i że będzie niespodzianka. Miej oczy, uszy i usta szeroko otwarte! :)))

Av Kasia - 21 maj 2016 11:03

Nie masz wrażenia, że w ciągu tygodnia czasem nie ma nawet czasu pomyśleć?

Nie mówisz sobie czasem: zastanowię się nad tym póżniej, jak będzie więcej czasu, może w weekend?

W weekend, jak wiadomo zwykle czasu nie ma, chyba, że się go sobie człowiek wywalczy, wyprosi a nawet czasem może i kupi.


Na szczęście myśleć można cały czas. Prasując, kosząc trawę, nawet grillując!


Chciałam więc zasiać (nomen omen) taką niewinną myśl:


Jeden, to też dużo.


Pomyśl o tym, gdy odruchowo mówisz sobie:

Gotować dla jednego się nie opłaca, i ciągle jesz takie same kanapki na kolację.

Raz nie zawsze, i pobłażasz sobie chwilowo przekraczajac granice swojego sumienia.

To tylko jeden powód by zerwać, i zostajesz w związku ze strachu przed samotnością, choć zaufanie zostało nadszarpnięte.

Raz pomóc to całe nic, to się nie liczy.

Raz się przebigł i już udaje sportowca.

Jeden zdrowy posiłek nic nie da, i tak idę na tort do cioci wieczorem.


A przecież:

Jeden kamień poruszy lawinę...

Jedna kropla przeleje puchar...

Pierwszy krok we właściwym kierunku...

Jedna jaskółka...


I tak dalej.


Jeden to może być bardzo wiele. Jeden może dać początek WSZYSTKIEMU.

Ty też jesteś jeden. Tylko jeden. I aż jeden. Bez Ciebie świat nie wyglądałby tak samo.


Nasze pojedyncze istnienie może zmienić życie wielu.




My sami możemy zmienić nasze pojedyncze istnienie.


I proszę, teraz masz o czym pomyśleć gotując obiad, pedałując w lesie na swoim małtynbajku, leżąc na leżaku, stojąc w kolejce po włoskiego loda...

Miłego, filozoficznego weekendu życzę Tobie.


p.s Pamiętaj! Daj sobie spokój!   

p.p.s Po więcej pięknych obrazów kliknij tutaj.




Av Kasia - 17 maj 2016 14:57

Nasze poczucie przynależności społecznej oparte jest na wielkim paradoksie.


Zastanawiam się, czy tylko dla mnie było to wielkie odkrycie? Może wszyscy oprócz mnie są tego świadomi.


Że aby móc pielęgnować zdrowe relacje międzyludzkie, należy pamiętać o dwóch na pierwszy rzut oka przeciwstawnych prawdach:


  • każdy z nas jest inny
  • wszyscy jesteśmy tacy sami


Że co?

No tak. Te dwie prawdy nie są przeciwstawne:


Jesteśmy od siebie różni:

Mamy różne preferencje i upodobania...

budowę ciała...

przemianę materii...

umiejętności...

 


I jesteśmy tacy sami:

W naszym pragnieniu szczęścia (które dla każdego może znaczyć coś innego!)...

W naszej ludzkiej niedoskonałości...


Gdy się ma w pamięci obie te prawdy w kontaktach z Drugim Człowiekiem łatwiej jest budować głębokie relacje. Łatwiej jest wybaczać, łatwiej jest znaleźć zrozumienie. Łatwiej jest szanować innych i siebie, w swojej niedoskonałości.

Każdy z nas stara się jak może za pomocą tych narzędzi, w jakie nas wyposażyła natura.

Nie ocenia się ryby po tym, czy umie się wspinać na drzewa, prawda?


Ocenianie, porównywanie i nasze ciągłe OPINIE o innych są największą przeszkodą do budowania wartościowych relacji.


 

We are in this together.


Amen.


p.s Pamiętaj. Dawaj sobie spokój.




Av Kasia - 11 maj 2016 15:54

Kilka przemyśleń na temat rozwoju, postępu i tak zwanego sukcesu na polu osobistym.


Ciekawi mnie, jak mierzycie sukces? Co jest dla Was powodem do dumy (to u siebie) i podziwu (to u innych).

Czy satysfakcja i tak zwane poczucie spełnienia w życiu, czy to są wyznaczniki sukcesu osobistego?

Czy może mierzy się go liczbą fakultetów, stanowiskiem w pracy czy też wysokością pensji?

A może sukcesem jest szacunek w oczach innych?

A może to autorytet i uznanie w oczach specjalistów w tej samej dziedzinie są jego wyznacznikiem?


Warto się nad tym zasatnowić analizując swoje osiągnięcia, porównując się z innymi. A zwłaszcza planując kolejny krok w karierze tylko dlatego, że inni być może to robią.


To, co jest dobre dla Beatki z działu marketingu nie musi być dobre dla mnie, lub dla Ciebie.

Ty być może potrzebujesz spędzić więcej czasu z rodziną i tak szukać spełnienia.

Ja może potrzebuję się przekwalifikować, zmienić zupełnie tor. Zacząć od początku.


Uważam, że w takiej sytuacji nawet coś, co wygląda jak cofanie się, jak krok wstecz, TEŻ JEST POSTĘPEM!

Nie dla kogoś innego, ale dla mnie lub dla Ciebie.

Co robią i myślą inni, to już zupełnie inna bajka. Zupełnie inny cyrk i inne małpy.


To trochę podobnie jak z odpoczynkiem. Jak z tym siedzeniem z założonymi rękoma, lub wyciągniętymi nogami...

     

Dla mnie taki czas, to słodkie NI C N I E R O B I E N I E , to inwestycja w moją kondycję, moją siłę, kiedy już wstanę, i zrobię pierwszy krok...

W mi tylko znanym kierunku....

Więcej podobnych zdjęć na Instagramie pod nazwą zebrazone_by_kasia.


p.s Pamiętasz?! Daj sobie spokój. :-*

Av Kasia - 10 maj 2016 12:39

Nie powiem nic nowego dzisiaj.

A może nawet się powtórzę.


Znów 10 maja. Znów świętuję urodziny.


Są tacy, którzy powyżej pewnych liczb dwucyfrowych zaczynających się na 4, 5 lub 6 (zależy co komu doskwiera) przestają świętować. Ci co mają 7 na początku są już tacy mądrzy, że cieszą się z każdego kolejnego danego im dnia.

Pomyślałam, zresztą od dawan tak myślę, że przeskoczę te 3-4 dekady i będę się cieszyć każdym dniem, a urodzinowym w szczególności.


Świętuję od rana. Gdzie tam! Od wczoraj. Zaczęło sie od lampki proseco po północy z mężem...

    

Gdzie tam! Już w weekend byli goście, tort i śpiewy.

 

Co ja mówię, już kilka tygodni temu dostałam pierwszy prezent. Od mojej fińskiej teściowej.

Naszyjnik vintage fińskiego projektanta Pentti Sarpaneva z lat siedemdziesiątych, Kalevala.

 

A dziś rano, w szkole u syna podbiegła do mnie dziewczynka usłyszawszy, że mam urodziny.

Przylgnęła do mnie w uścisku i... dała to, co akurat miała w dłoni. Woreczek foliowy. Torebkę, taką plastikową, jednorazówkę. Oddała. Bez mrugnięcia okiem. Strasznie się rozczuliłam tym gestem.

Zanim zdążyłam powiedzieć, jak bardzo jej dziękuję pobieła do swojego wieszaka po kolejny prezent. Piękną, pokolorowaną mandalę.

 

Szczodrość dzieci jest rozbrajająca. Ich chęć i gotowość dzielenia się wszystkim, co mają, jest najpiękniejszym, najczystszym gestem.

To moje życzenie na dzisiejszy dzień. I na każdy kolejny. Na każde kolejne urodziny, które coraz bardziej będą mnie oddalać od wieku niewinności:

Zachować w sobie tę dziecięcą szczodrość i prostotę emocjonalną. Autentyczność i docenianie rzeczy małych.

Jak poranny spacer. Cień drzewa na murze. Różowe płatki kwiatów opadłe otulające krawężnik.


Przede mną jeszcze tyle dnia zostało. Tyle jeszcze planów, małych i większych radości.
Do następnego razu!


Może wreszcie na nowym miejscu, nad którym ciężko pracuję. Więcej informacji już wkrótce! :-*


/Kasia


p.s Daj - sobie - spokój!   

Av Kasia - 4 maj 2016 08:58

Poniższy tekst powstał jako część projektu O Przyjaźni dla Klubu Polki na Obczyźnie.


***

Zapytani o przyjaźń szybujemy zwykle myślami do ludzi, którzy wiele dla nas znaczą. Przenosimy się w czasie do tych przyjaźni dawnych, młodzieńczych. Liczymy w pamięci, ile to już lat ma na karku ta najdłuższa, najszczersza. Scementowana wspólnymi wagarami, złamanymi sercami, może palcami umazanymi smarem z pierwszego rozłożonego na części gaźnika, może podzieloną na pół kanapką z serem, czy butelką koli wypitą po szkole pod supersamem. A może butelką whisky? ;)


Panuje powszechne przekonanie, że przyjaźń buduje się latami. Że potrzebne są próby czasu, zaufania, ciężkie doświadczenia, które scementują relację. Pokaż mi, czy pójdziesz za mną w ogień, udowodnij, że mogę na Ciebie liczyć w kryzysowych sytuacjach.


Ciekawe, że najczęściej w refleksjach o przyjaźni analizujemy drugiego człowieka. A nie siebie.


Natknęłam się na te słowa, które podsumowują idealnie to, co mam na myśli:


Everyone is trying to find the right person,

but nobody is trying to be the right person.

(Każdy stara się znaleźć tę idealną osobę, ale nikt nie stara się sam stać taką idealną osobą.)


Ja bardzo długo nie byłam dobrym przyjacielem. Dużo o przyjaźni nauczyłam się… od moich przyjaciół.

Dopiero później, relatywnie niedawno, zrozumiałam, że jedyne, na co mam wpływ, to to, co sama wnoszę do relacji z innymi ludźmi.

Dziś mam wrażenie, że mogłabym wpaść w bardzo głęboką przyjaźń w ułamek sekundy. Ponieważ stać mnie na to, by zaryzykować własną bezbronność i wrażliwość. Łatwo dziś mogę podarować drugiemu kredyt zaufania ponieważ wiem, że nawet zraniona, czy odtrącona nie stracę tej integralnej części siebie. Wiary, że nawet bez drugiego człowieka jestem kompletna.

Bez względu na to, czy mówimy o przyjaźni czy też o związkach romantycznych, to adekwatna jest ta sama zasada: jeśli nie jesteś szczęśliwy/bezpieczny/kompletny/… osobno, nie licz na to, że druga osoba zapełni tę pustkę. To nieuczciwe. To za ciężkie jarzmo. Niesprawiedliwie jest je komuś kłaść na ramiona.


Ale żeby tak mieć odwagę w ułamek sekundy komuś zaufać? Prawdę mówiąc być może potrzebuję nawet do piętnastu minut, a może nawet całą godzinę. Jak? Jeśli starannie wybiera się miejsca, w których się przebywa, jeśli otacza się ludźmi o podobnych wartościach i poglądach ryzyko jest dość małe, że nagle okażą się przebiegłymi lisami czy pijawkami. A jeśli mimo wszystko tak, to… niektórzy pewnie zasłużą nawet na drugą szansę, ponieważ, któż z nas nie popełnił w życiu paru błędów? Zranienie (umyślne, bądź nie) drugiej osoby i życie z poczuciem winy może być wystarczającą “karą”, czy pokutą.

Wszyscy zainteresowani czegoś się uczą o sobie w chwilach kryzysów. Niewygodne emocje, cierpienie, wychodzenie poza strefę komfortu emocjonalnego sprawia, że stajemy się piękniejsi, barwniejsi, twardsi a może nawet czasem łagodniejemy, otwieramy się? Bycie kategorycznym w swoich przekonaniach, zatwardziałym i niezdolnym do wybaczania czy spojrzenia na sprawy z innej perspektywy uznaję ostatnio za niezbyt piękny rys charakteru. Dużo bardziej przemawia do mnie bycie ludzkim i trochę ułomnym, koślawym, RAZEM z drugim człowiekiem. To dla mnie jest przyjaźń. Powiedzenie: bracie, spieprzyłeś. Słabo. Wiem, jak się czujesz, bo ja też spieprzyłam. Nie raz. 


Bo czemu właściwie służy głęboka zażyłość z drugim człowiekiem? Kiedyś funkcjonowało takie określenie: “towarzystwo wzajemnej adoracji”. Osobiście wolę być członkiem towarzystwa wzajemnej ABERRACJI. Mieć jakiś wspólny mianownik z ludźmi, których nazywam bliskimi.

Nawet, jeśli jest to dozgonna, niewytłumaczalna, szalona miłość np. do zebr.

 

 

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
            1
2
3 4
5
6
7
8
9
10 11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
<<< Maj 2016 >>>

Tidigare år

Search

Statistics


Skapa flashcards