Inlägg publicerade under kategorin Po Polsku

Av Kasia - 19 mars 2015 15:12

Co zrobić jeśli "gotuje" Ci się w środku?

Jeśli zaciskasz pięści wbijając paznokcie w skórę do krwi. Żeby nie wybuchnąć.

Kiedy w kolejce w markecie wzmaga w Tobie nienawiść, czysta, rozpaczliwa nienawiść. Do ślamazarnej kasjerki. Do stojących przed Tobą klientów. Do szefa, który zatrzymał Cie dłużej w pracy. Do siebie samego, bo nie umiesz tej pijawie odmówić...

Kiedy po raz kolejny po przyjściu z pracy chowasz do lodówki rozmięknięte masło, którego nastolatek zapomniał schować po śniadaniu, i chce Ci się wyć z frustracji.


Co zrobić?

Rzecz prostą. Pozornie :)

Połóź rękę na brzuchy, poniżej pępka.

I oddychaj. Głęboko.

Oddychaj w tę rękę. Poczuj, jak powietrze, które wdychasz wypycha brzuch.

Poczuj, jak brzuch i Twoja ręka opadają wraz z wydechem.

Bądź Twoją ręką. Poczuj jej ciepło lub chłód przez warstwy ubrań.

Skoncentruj się na tej czynności i na sobie na krótką chwilę.

(Początkowo będziesz być może potrzebować 8-10 oddechów. Potem wystarczą 3. Może nawet bez użycia ręki.)


Efekt?

Chwilowa koncentracja na ddechu i na sobie, odcięcie się od irytującego świata, a ponad wszystko swoich irytujących (poirytowanych!) myśli WYCISZA. Własny dotyk ŁAGODZI. Przerwa w dostawie świeżej irytacji daje miejsce innym, miejmy nadzieje spokojniejszym doznaniom.

Wracamy DO SIEBIE.


Jeśli nie poczujesz ruchów brzucha, to znaczy, że oddychasz płytko, powyżej przepony. Jak zwierz podczas ucieczki. Może ZEBRA?

Połóż się (po powrocie do domu, a nie przy kasie w markecie!) i powtórz ćwiczenie. Dłoń możesz zastąpić grubszą książką, lub misiem. Nawet głębokim talerzem z wodą, jeśli jesteś odważny lub masz mięśnie ze stali! Wtedy łatwiej się rozluźnić i "zmusić" powietrze do dotarcie aż do dna brzucha. Zauważyć ten ruch.

Poddać się mu. I czerpać korzyści :)


Nie bój się spróbować! Wiem, że się irytujesz na codzień.

Jak każdy.

Stojąc w kolejkach sklepowych mam ochotę chodzić i dotykać ludzi do brzuchów, opowiadać, jak łatwo można irytację przechytrzyć. I jaka szkoda marnować na nią naszą cenną energię.

Spróbujesz?

A jak zadziała podasz dalej? Opowiesz innym jak samemu panować nad jakością własnego życia?

Dziękuję! <3


Ciąg dalszy nastąpi...


Love and peace within!   

Av Kasia - 16 mars 2015 11:21

A miałam dziś świętować!

Rocznicę ZebraZone.

A ja patrzę rano, a rocznica była wczoraj!

Cóż, szczęście, że wczorajszy dzień też był miły i luksusowy :))) Nadaje się zupełnie na rocznicę!


A dziś świętowałam energicznym, porannym spacerem w lesie...

 

A teraz jeszcze kubkiem słaaaaabej kawuni z ciepłymi myślami na wspomnienie Ofiarodawcy Kubka z elfami <3

 

A jak mi ktoś powie, że elfy nie istnieją, to zaraz wsiadam na mojego jednoroźca i będę gonić aż dopadnę!



Wiele wydarzyło się od tego pierwszego, nieśmiałego ale bardzo bardzo odważnego tekstu. (Można  go znaleźć tutaj po angielsku, a w wersji polskiej tutaj.)

Wydarzyło się w życiu, ale przede wszystkim w mojej głowie. Wszystko się zmienia, gna do przodu. I dobrze, bo to jedyny DOBRY kierunek!


Podniośle, rocznicowo chciałabym wygłosić taka oto krótką mowę:

Każda zmiana kosztuje.

Wiele wysiłku. Wiele odwagi.

Ryzyko narażenia się tym, którzy nie potrafią sobie poradzić w nowych warunkach, jakie stwarzamy.

Mam dla ludzi stojących przed zmianą dwie rady:

1) Jeśli czujesz całym sercem, wszystkimi wnętrznościami, że zmiana jest Ci potrzebna, zaufaj, że wszyscy wokół Ciebie też na tej zmianie skorzystają. I nie zapomnij ich o tym zapewnić.

2) Bądź dla siebie wyrozumiały i uzbrój się w TONY cierpliwości. Próbuj, dzień za dniem, robić to małe COŚ inaczej. Upadaj i podnoś się z dumą. Bo walczysz, bo chcesz. Bo podjąłeś człowieku decyzję.

A zmiana przyjdzie. W końcu przyjdzie. Pewnego dnia spostrzeżesz, przyłapiesz się na tym, że nie popełniasz już dawnego błędu. Że dotarłeś do następnej stacji!


Testuję to na własnym przykładzie i gorąco polecam :)

W tej chwili trzymam za ogon wiele srok, żongluję wieloma (gorącymi!) fajerkami, jak mawiają Szwedzi! Pracuję nad sobą i nad nowymi pomysłami dotyczącymi bloga i reszty mojego życia. Uczę się, marzę i pozwalam się ponosić wiosennej energii.

Jak nie teraz, to kiedy? Życie jest tylko jedno!


Aha! Na rocznicę postanowiłam też wreszcie pokazać moje oczy! :)

 

(Fot. Monika Henriksson) Dziękuję! <3


Love and peace within!   



Av Kasia - 15 mars 2015 08:56

Jak się objawia luksus?

U każdego inaczej, chociaż wielu z nas nadal pojmuje luksus jako to, co inni uważają za atrakcyjne czy pożądane. A szkoda!

Vad är lyx?

Något annat för var och en. Ibland känns det lyxigt att ha något som någon annan ser som lyxigt? Dumt va? Men inte helt främmande?


Mój luksus dwa lata temu to było niepościelone łóżko. Do którego bardzo często w ciągu dnia "uciekałam się w potrzebie". Od kilku tygodni mój luksus dnia powszedniego, to porządnie (w miarę moich możliwości!) pościelone łóżko.

Förr har en obäddad säng varit en lyx som jag tillätt mig att njuta av mycket och ofta, när jag knappt orkada något annat. Nyligen har en väl (väl och väl, man gör så gott man kan!)bäddad säng blivit min vardagslyx.

 

Daje mi poczucie komfortu psychicznego i uporządkowania. I jest piękne.

Tecken på att jag inte behöver lägga mig titt som tätt. Och det är fint.


Kilka lat temu największy luksusem o jakim mogłam marzyć, to długie weekendowe spanie. Do oporu, aż pupa zacznie boleć, aż się robi niedobrzez z głodu.

Dziś luksusem jest dla mnie wymknąć się z łózka o świcie, słuchać śpiącej rodziny zajmując się jedncześnie "moimi sprawami". Medytacją poranną, czytaniem, pisaniem... Pusty dom brzmi inaczej niż dom pełen śpiących ludzi :)

Dziś zamiast pisania było tak o siódmej rano:

Förr var sovmorgon det bästa jag visste. Att ligga i sängen så länge att man fick ont och blev lite illamående av hungern.

Idag är det lyxigt att smyga ut från sängen före alla andra och i den totala tystnaden göra det jag själv tycker är mysigt. Meditera, läsa, skriva. Ett tomt hus låter inte alls likadant som ett fullt hus där alla sovet, förresten! :)

Imorse, kl. 7, istället för det jag tänkt mig blev det såhär:

   

Trochę byłam rozdrażniona z tego powodu. Ale nie długo. Bo budowanie z Synem, który sortuje dla mnie lego to przywilej. To też luksus, tylko inny.

Först blev jag lite besviken. Men snabbt kom jag på att detta är ju en annan sorts lyx. Att kunna bygga med Sonen som sorterat lego till mig :)


A Ty masz jakieś swoje codzienne, zwyczajne luksusy? Widzisz je, kultywujesz? Pozwalasz sobie czasem na nie?

Mam nadzieję.

Życzę pięknej, luksusowej niedzieli Wszystkim!

Vet du vad DIN vardagslyx är? Märker du det som gör dig glad? Kultiverar du det?

Det hoppas jag att du gör!

Ha en fin och lyxig söndag!


Love and peace within!   

Av Kasia - 11 mars 2015 10:21

(Hör av dig om du önskar översttning till svenska! :)

 

Miłość rodzicielska to najprostsze a zarazem najbardziej skomplikowane uczucie na świecie.

Od trzynastu lat mam dwoje przyszywanych dzieci, które dziś mają 15 i 16 lat. Można wiec powiedzieć, teoretycznie, że trenuję rodzicielstwo od wielu lat.

Od sześciu lat jestem matką najsłodszej Istoty w całym moim wszechświecie. Synka.

 

To, co nas łączy jest proste i łatwe, piękne i niewymuszone. Bułka z masłem. I MIODEM!


Trudności pojawiają się wtedy, gdy przychodzi lęk. Jak dziecko wychować, ochronić, przygotować na samodzielne zmaganie się ze światem.

I myślę sobie, skąd ten LĘK? Może raczej powinna być ciekawość, nadzieja, zainteresowanie tym, co ten mały Człowiek w życiu zdziała. Kim będzie. Z kim będzie się przyjaźnił.

Nie chcę być rodzicem w szponach lęku. Tłumaczę sobie jego bezsensowność a wyzbyć się go nie mogę.

Dopiero teraz, gdy o tym piszę, rozkłądam na części pierwsze, dopiero teraz jest mi lżej. Troszkę lżej. Na chwilę.

Pytają mnie ludzie czasami czy nie chciałabym mieć więcej dzieci.

Takie trywialne zapytanko, które we mnie budzi wiele emocji. Bo gdzie zmieścić jeszcze więcej miłości, jeszcze więcej troski?

Ja wiem, serce nie ma granic. Ale głowa????

 

Pozdrowienia i cichy hołd dla rodzin wielodzietnych i dla rodziców, którzy jeszcze nie zwariowali :)


Love and peace within!   

Av Kasia - 9 mars 2015 15:21

Jak często zastanawiasz się nad tym, ile z tego co Ci się przytrafia wybierasz sam/sama?

Co jest przedmiotem własnych decyzji a co narzuca sytuacja, pracodawca, wybory innych, (często!) bliskich Ci ludzi?

Ile takich narzucaonych zmian czy status quo wybranych przez kogoś innego jesteś w stanie znieść?


Ja zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że moja odpowiedź na to pytanie jest taka:

CORAZ MNIEJ!


Dlaczego?

Bo zdaję sobie powoli sprawę, że ja też, tak samo jak inni (ci w moim dawnym rozumieniu mądrzejsi, bardziej doświadczeni, odważni) mam potencjał. Mam jakiś wewnętrzny motor do działania. Mam własny obraz tego, co jest właściwe, etyczne, wartościowe, śmieszne, atrakcyjne, smaczne.... 

A ponad wszystko, mam wystarczająco dużo integralności osobistej, żeby stawić czoło porażce. Przyznać się do błędu. I nauczyć czegoś od bliźniego, który też boryka się z życiowymi decyzjami.


Męczy mnie bierne życie według zasad, które wymyślił ktoś inny.

Interesuje mnie zakwestionowanie... wszystkiego co do tej pory uważałam za niepodważalne.

 

The more you love your decisions the less you need others to love them. M. Forleo

Im bardziej kochasz własne decyzje (podejmujesz je z potrzeby serca), tym mniej zależy Ci, żeby kochali (akceptowali!) je inni.


Owszem. Za bycie rebeliantem, dziwakiem, wariatem czasem trzeba zapłacić wysoką cenę.

Ale czy nie warto???


Love and peace within!   

Av Kasia - 7 mars 2015 11:26

Pomysł na dzisiejszy wpis powstał podczas obierania marchewki.

W czwartek, w trakcie bardzo ważnej i POważnej rozmowy nagle zachciało mi się sałatki jarzynowej.

Dzisiaj wreszcie zebrałam składniki i znalazłam czas na to, żeby uszanować i dać upust mojemu pragnieniu.

 

Respekt and honor your cravings

To bardzo ważne, więcej!, koniecznie potrzebne do życia, żeby znaleźć czas i miejsce dla własnych pragnień i potrzeb. Nawet najbardziej "wyskokowych" i niewytłumaczalnych.

To ważne, żeby czasem ROZPIEŚCIĆ siebie.

Nie czekać na przyzwolenie. Nie czekać na to, że ktoś nas rozpieści tylko zwyczajnie wziąć swoją przyjemność we własne ręce. I odważyć się na odrobinę zdrowego egoizmu.


Respect your feelings

Uszanuj i wsłuchaj się w swoje uczucia. Nawet te, za które nie rzadko jest Ci wstyd.

Za gniew. Za wściekłość. Za stuknięcie pięścią w stół. Za rzucenie cukiernicą o ścianę.

Zwykle to, co wprawia Cię w największe zakłopotanie mówi najwyraźniej o tym, co Ci doskwiera. 


Respect your body

Szanuj i słuchaj głosu/sygnałów Twojego ciała. Odpoczywaj, gdy czujesz zmęczenie. Ukryj się w zacienionym pokoju przy ataku migreny. Leż w łóżku, gdy jesteś chory/a.

Nigdy nie zgrywaj bohatera ignorując przypadłości fizyczne. To krótkowzroczne i niemądre.

 

Respekt yourself

Szanuj siebie. Głośno i wyraźnie.

Tylko tak nauczysz innych, aby szanowali Ciebie. I samych siebie.

 

Dziś o szacunku dość krótko, bo tego trzeba nauczyć się na pamięć! :)

 

Love and peace within!   

Av Kasia - 4 mars 2015 16:10

Känslan när head hunters mailar med jämna mellanrum och jag låter bli att svara.

Känslan när en sådan ringer plötsligt på mitt privata nummer som jag inte lämnat ut i några som helst jobb-sammanhang och jag måste säga NEJ. Jag är utmattad. Han är artig nog att prata med mig en stund om mindfullness, om kemi i hjärnan. Gullig. Önskar mig lycka till och lägger på till slut.

Vad sitter jag kvar med?

En ENORM nyfikenhet på vad det var för jobb han fiskade mig för.

Och en ENNU STÖRRE besvikelse. På mig själv.

Inte för att jag inte är REDO.

Nej. Mest för att jag slöt mig. Jag antog att jag inte hade något att säga till denna människa. Att vi inte hade någon som helst gemensam platform. För han jobbade. Vad igång. Och det är inte jag.

Fast inte ens det är sant! Jag är visst igång.... Jobbar häcken av mig för att vara där han är just nu!


Jag ska sluta glida förbi människor! Jag ska sluta ANTA saker. Jag ska SE alla som korsar min väg som den enorma gåva och KÄLLA till visdom som de faktist är!

Ville bara säga det...

Kanske någon annan känner lika.

 

Taki stan, kiedy head-hunterzy mailują bez przerwy, a ja na ich maile zwyczajnie nie odpowiadam.

Taki stan, kiedy jeden taki dzwoni na mój prywatny numer, którego nie udostępniałam w żadnych służbowych kręgach, a ja muszę odmówić. Powiedzieć o wypaleniu.
Jest miły, nie odkłada zażenowany słuchawki, tylko rozmawia ze mną chwilę na temat mindfulness, obecności, o mózgu. Jest miły. Szuka kontaktu. A ja tylko coś mamroczę trzy po trzy. W końcu życzy powodzenia i rozłącza się.
A ja? Z czym zostaję?
Z WIELKĄ ciekawością o jaką pracę mu chodziło. Z jakiej był firmy.
I z jeszcze większym ROZCZAROWANIEM. Sobą samą.
Nie dlatego, że nie jestem GOTOWA.
Nie. Dlatego, że zamknęłam przed człowiekiem drogę do komunikacji. Do porozumienia na płaszczyźnie LUDZKIEJ. Założyłam, że skoro stoimy po przeciwnych stronach balustrady nie mamy nic sobie do powiedzenia. Nie mamy żadnej płaszczyzny porozumienia. Bo on pracuje, a ja nie.
Chociaż nawet to nie jest prawdą. Ja haruję jak wół, żeby pewnego dnia być tam, gdzie on jest teraz. Aktywna zawodowo!
 
Czas przestać prześlizgiwać się obok ludzi. Zakładać cokolwiek na ich temat. Czas zacząć WIDZIEĆ wszystkich, którzy staja na mojej drodze jako dar i jako potencjalne źródło mądrości, z którego mam OBOWIĄZEK czerpać. A przynajmniej dać mu należny hołd w postaci uwagi.
Tak tylko mówię…
Może ktoś jeszcze czuje podobnie.

Love and peace within!   

Av Kasia - 1 mars 2015 14:33

En ny månad. Redan.

Februari hade med sig mycket att erbjuda.

En bred skala av känslor och upplevelser.

En hel del ensam tid.

Nowy miesiąc. Znowu.

Luty dużo miał do zaoferowania.

Szeroką gamę wrażeń i doświadczeń.

Sporo czasu w pojedynke.

   

Helt intuitivt har jag dragit mig från sällskap, umgänge, aktiviteter.

Den senaste veckan har bjudit på många insikter, stora beslut, framtidsdrömmar och en massa HOPP.

Fritt och kreativt tänkande!

Det är blomning på gång.

Jag känner det och inspireras av det!

Intuicyjnie chyba już od początku roku szukałam samotności, czasu w pojedynkę, unikałam absorbujących zajęć. Nie licząc tych, które życie samo dla mnie zaplanowało.

I tak ubiegły tydzień zaowocował wieloma nowymi pomysłami, dużymi decyzjami, marzeniami i wizjami na temat przyszłości. Nadzieją.

Kreatywnym myśleniem, wychodzeniem poza stare ramy!

Czuję, że coś pęcznieje, rozkwita...

I inspiruje mnie!

 

Det tar mycet kraft och fokus.

Men fungerar bara i sällskap av dessa två: LÄTTHETEN och TILLTRON. (Inget jag själv disponerar i överflöd till vardags!)

...Tilltron att det som långsamt uppenbarar sig är VÄRDEFULLT!

Ett resultat av ett ständigt pågående arbete.

Tankeverksamhet.

Och - inte minst - drömmande.

Proces kosztowny jeśli chodzi o siłę i skupienie.

Możliwy tylko w towarzystwie tych oto: ŁAGODNOŚCI i UFNOŚCI (żadna z tych cech nie znajduje się naturlanie w moim codziennym repertuarze!)

...Ufności, że to, co powoli się wykluwa jest WARTOŚCIOWE.

Że to rezultat nieustannej pracy "pod powierzchnią".

Przemyśliwania.

I - może najbardziej - przyzwolenia na marzenia.

  

Jag låter mig själv att bli inspirerad så in i... fingerspätsarna!

Det är som att luften jag andas in innehåller något mer än bara syre och damm.

Stjärnstoft kanske?


In-spirare (latin) - för att allt - tom livet - börjar och slutar med ett ANDETAG....


Daję się inspirować aż po koniuszki palców!

W chwilach największego "uniesienia" czuję, jakby powietrze, którym oddycham składało się nie tylko z tlenu i kurzu, ale także z... pyłu gwiezdnego może?!

 

In-spirare (łac.) - wdychać (ale także insprować, natchnąć) - bo wszystko, nawet życie, zaczyna się i kończy na ODDECHU...

 

Breath, love and peace within!  

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
       
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
<<< Juli 2016
>>>

Tidigare år

Search

Statistics


Ovido - Quiz & Flashcards