Inlägg publicerade under kategorin Po Polsku

Av Kasia - 14 februari 2016 22:23


Dobranoc Kochani!

 

/Kasia



Av Kasia - 13 februari 2016 17:17

Zwykle nie planuję co będzie na blogu.

Tylko siadam i piszę.

A to co dziś chcę napisać wyjątkowo przemyślałam i zaplanowałam:


Chciałam prosić wszystkich singli, którzy mają niejaki problem z przesłodzonym do - za przeproszeniem - wyrzygania jutrzejszym świętem, o cierpliwość, niepanikowanie i o unikanie gorzkich komentarzy pod adresem tych, co jutro się będą chwalić swoimi walentynkami.

Dla niektórych jest to rzeczywiście jedyny dzień, kiedy ich drugie połowy przyniosą pod pachą jakieś bezsensownie drogie czekoladki i podmarznięty wiecheć w czerwonym kolorze więc nie ma się co dziwić, że się cieszą!

Ja się sama bardziej cieszę z tych nielicznych okoliczności, kiedy podmarznięte wiechcie są do domu za plecami przynoszone bez okazji :)


Wszystkim, bez względu na stan cywilno-romansowy, przypominam o naszym najważniejszym zadaniu i przykazaniu:

Żeby cały ten aparat z miłością i czułością na prawdę zaczynać od siebie samego. (Pod linkiem znajduje się mój tekstu sprzed prawie dwóch lat o tym, jak uczyłam się małymi kroczkami myśleć o sobie i wybierać siebie)


Niech walenTYnki będa sobie czerwone i może trochę wulgarne.

A ja nawołuję niniejszym do celebrowania własnego święta.

Proszę Państwa: walenJAnki, czyli TROCHĘ SERCA DLA SIEBIE!

Na żółto!

Już od rana!

 

Na śniadanie!

 

I do kawy!


Nie trzeba czekać aż ktoś inny się wysili.

Wysilajmy się sami. Dla siebie!


Podoba Ci się pomysł?

Podziel się z tymi, których kochasz! I z tymi, którzy może za mało kochają siebie :)


Miłych walenJAnek Wszystkim! :-*

Av Kasia - 11 februari 2016 19:22

 

Pudełko zapałek. Irytujące!

Mam je od wielu lat i nigdy nie udało mi się rozwiązać tej zagadki.

Dziś za pomocą insta i fejsbuka otrzymałam prawidłową odpowiedź w przeciągu kilku minut.


Okazało się, że ograniczyłam sobie drogę do rozwiązania tego równania zakładając, że wynik równania jest prawidłowy. I utknęłam. Na wiele lat!


Pokazałam dziś tę zagadkę mężowi, bądź co bądź inżynier i programista.

Z jego punktu widzenia rozwiązaniem było połączenie zapałek z jedynki i dwójki by po obu stronach znaku równości powstała ósemka.


Prawidłowa odpowiedź to oczywiście: 7+2=9


Nasza perspektywa zmienia wszystko. Nasze doświadczenia i różne "wiary" nie pozwalają nam czasem wyjść "poza pudeło" - out of the box, czyli myśleć niestandardowo. Odważnie.


Tak, jak ta zagadka: jak postawić ugotowane jajko na stole, by się nie turlało.

Wystarczy troszkę siły i odwagi by skruszyć skorupkę na jego czubku, wtedy będzie stało.

Przecież nikt nie powiedział, że tego nie wolno. Albo że to błąd albo porażka.


Siedzę i myślę z przerażeniem, ile to ja takich jajek powinnam była w życiu stłuc, a tego nie zrobiłam....

Niewolniczo trzymając się cudziych i swoich skostniałych "bo ja myślałam, że...."


Love and peace within!   



Av Kasia - 9 februari 2016 13:38

Poniższy tekst powstał przez przypadek, podczas pracy nad prezentacją do mojej budującej się strony internetowej. Strona będzie gotowa za jakieś 300 lat ponieważ pracuję nad nią sama :) dzielę się więc tym, co jest. Dziś. 

  


Przez lata zwracałam sie do siebie per Kacha.

Pozwalałam na siebie mówić Kaśka, Kasica (z czułością w głosie!), Katarzyna, Katarina, Katta, a nawet przez jakiś czas Kate.
Chciałam ułatwić różnym ludziom. Często nieznajomym. Dopasować się.

Nie identyfikowałam się ze swoim imieniem i właściwie go nie znosiłam.
Katarzyna, bleh. Skostniałe, pospolite, brzydkobrzmiące, za długie.

Na dźwięk zdrobnienia Kasia dostawałam wysypki i gęsiej skórki. Przecież nie jestem jakimś śmiesznym dzieciakiem, słodką bidulką, idiotką.
Nie umiałam się utożsamić z kimś bezbronnym.


Przez lata nie rozumiałam, że osieracam siebie, odzieram siebie z tożsamości wystawiając na pośmiewisko to najbliższe i pierwsze co człowiek dostaje: swoje imie.

Przeprowadzka poza granice Polski nasiliła niechęć do tego znamienia, które przypominało wiecznie o tym, że jestem obca. Że jestem nie-stąd. Że się różnię.
Zamiast widzieć w tym swoją siłę, czy atut, czy zwykłe prawo do istnienia taką, jaka jestem, wstydziłam się za nie. Za siebie i za swoją inność.
W Szwecji stałam się więc chętnie Katariną.

Dopiero wypalenie i długie rozmowy o wewnętrznym dziecku pomogły mi zrozumieć zbrodnię, jakiej na sobie przez lata dokonywałam.
Wiele, wiele godzin ćwiczeń i wizualizacji. Dziewczynka z warkoczami, w kraciastej, czerwono-białej sukience, w białych sandałkach...
Pierwsze, wstydliwe próby mówienia o sobie... Kasia.

 

Odnaleźć się w swoim imieniu to prawie jak narodzić się na nowo. Ciekawe przeżycie dla ponad trzydziestoletniej kobiety o wzroście wysokiego faceta.

Dziś czasem jeszcze się plącze. Ludzie wpadają w panikę i to mi jest "głupio", kiedy muszę literować moje imię.
Ale za każdym razem kiedy to robię przypominam sobie, że właśnie, po raz kolejny, wreszcie!, staję po swojej stronie.

Taka droga. Taka fanaberia. Taki klejnot. Moje imię. Kasia.


A Ty lubisz swoje imię?
Jak zawracasz się do swoich najbliższych? Dzieci?
W Szwecji mówi się kärt barn har många namn, czyli ukochane dziecko ma wiele imion. Do mojego Syna zwracam się na niezliczone sposoby. Dziś zapytam go, czy wszystkie rzeczywiście Mu się podobają....

Av Kasia - 6 februari 2016 17:35

Siedzę. Mmmmm....

Chrupię chipsy. Bleh....

Myślę. Mmmmm...

W kominku leniwe języki ognia ślizgaja się po białych, brzozowych szczapkach. Mmmmmm...

Mąż pochrapuje w sypialni. Troche Grrrrrr.... and głównie jednak Mmmmm....

Myślę, jak pogodzić sztukę nicnierobienia z potrzebą posuwania się naprzód.


Czas niekończących się list zadań już się dla mnie skończył.

Choć nadal zdarza mi się czasem wpaść w trans.

Robię wtedy kilkanaście rzeczy na raz: sprzątam, wieszam pranie, układam książki, segreguję papiery.

Klepię się potem z uznaniem po ramieniu... i nic więcej.


Nigdy nic nowego z tej mojej pracy nie wynika.

Z większości rutynowych prac domowych nic nigdy nie wynika, prócz ładu czy sterty czystych ubrań etc.

I zmęczenia.


Ta praca nie spełnia marzeń. Nie rozwija zainteresowań. Nie przenosi nas o krok bliżej do naszego lepszego ja. Zwykle.


Tysiąckrotnie popełniałam ten sam błąd myśląc, że zrobię najpierw to, co muszę, co powinnam a potem poczytam; posprzątam, bo w czystym mi się lepiej odpoczywa; zmyję i usiądę z herbatą; najpierw obowiązek a potem przyjemność. To, co ważne dla mnie samej zawsze na końcu.


Tak, jakbym nie potrafiła przedrzeć się na drugą stronę codzienności i rutyny. Tam czekała zresztą już tylko senność. Lekkie poirytowanie. Samotność. I czające się po kątach poczucie bezsensu.


Teraz robię minimum a po drugiej stronie codzienności i rutyny nadal czeka zmęczenie. I szczątki bezsensu.

I już nie chce mi się tak funkcjonować.

Teraz myślę, jakby tu dać sobie prawo i wypracować rutynę kanalizowania tej najcenniejszej energii na rzeczy ważne inaczej, bo dotyczace tylko mnie...


Czytam powyższe i myślę:

Egoizm?

Zdrowy egoizm?

A może normalność.

Może tylko ja dotąd zsuwałam siebie na peryferia mojego własnego życia?


Miłego wieczoru   


Av Kasia - 4 februari 2016 11:25

Dlaczego poczucie kontroli tak nas uspokaja?

Podczas kiedy świat kręci się jak chce. Ludzie myślą i robią co chcą. Życie toczy się własnym torem.

A nasza ingerencja, choć tak dla nas samych kluczowa, lata koło d*py Wszechświata.


O ile nie jesteśmy naukowcami, którzy są na progu odkrycia lekarstwa na raka lub ludzką znieczulicę, nasza ingerecja w bieg historii ma dość szczątkowy zasięg.

Owszem, dla naszych najbliższych jesteśmy wszystkim. Nawet jeden nasz uśmiech potrafi odmienić czyjś dzień, może nawet los. Może nawet nasz własny los.

Jednak nasze powodzenie w tym ostatnim rzadko zależy od tego, jak bardzo będziemy się napinać, gimnastykować, stresować i pocić.


Tak mało rzeczy wymaga w rzeczywistości śmiertelnej powagi. Tak mało rzeczy wpływa negatywnie na...cokolwiek!


Kurz w kątach.

Oczko w pończosze.

Czyjś krzywy uśmiech.

Metrowe pasmo papieru toaletowego przyklejone do obcasa.

Szef, który zachowuje się, jakby od miesięcy miał zatwardzenie.

Brak polskich pączków w Tłusty Czwartek...


To drobnostki.

Nie czynią z nas mniejszych ludzi. Nie wpływają drastycznie ani na nasz los, ani na bieg historii.


Cóż więc nam pozostaje?

 

Zrelaksuj się!

NIC NIE JEST POD KONTROLĄ!


Dobrego dnia!   

Av Kasia - 30 januari 2016 22:12

Siedemnaście lat temu.

Warszawa.

Jesień, a może przedwiośnie. Nie pamiętam.


Bardzo wczesne poranki.

Chłód.

Światło latarni.

Ja.

I tramwaje na Żolibożu. Betonowym, pieprzonym Żolibożu.

Plastikowe, zimne siedzenia.

Biurowy mundurek.

I Radio Classic.

...Concierto de Aranjuez. Zaczarowana klasyczna hiszpańska gitara.


Nieznośny i magiczny czas.

Marzenie...


Spełniło się dzisiaj. Właśnie dzisiaj!

W Berwaldhallen w Sztokholmie.

Argentyński wirtuoz gitary klasycznej Rolando Saad i orkiestra symfoniczna.

Gęsia skórka i łzy.

Magia!

 

Zresztą posłuchajcie sami:


Dobrej nocy i spełnienia marzeń!   

Av Kasia - 28 januari 2016 15:53

CIAŁO

Ciało Ty moje najpiękniejsze. Jedyne!

Jak nikt inny, nieustannie jesteś przy mnie. Wierne. Oddane. Skomponowane, by mnie nieść przez życie. Wspierać w każdej chwili.

To Ty mi pomagasz przetrwać.

Dzięki Tobie poruszam się po świecie.

Dzięki Tobie jestem widzialna. Choć tak często niewdzięcznie sunę wzdłuż ściany wstydząc się za Ciebie.

Bo jesteś źródłem największego zła.

Za grube, za chude, za małe, za duże, brzydkie, niedoskonałe, za bardzo luba za mało piegowate. Obwisłe, pomarszczone. Ty Ciało niewystarczające!

Ciągle Cię muszę poprawiać, korygować, doprowadzać do porządku.

Walczę z Tobą jak z największym wrogiem.

 

Bo robisz mi czasem na złość. Przyznaj. Utrudniasz! Chorujesz. Bolisz. Niedomagasz.

 

Ale zrozum, ja mam tu życie do przeżycia. Robię co mogę.

Czasem może i niedosypiam, może i niedojadam. Ale kupiłam witaminy, przyrzekam! Zacznę brać.

 

Pewnie chcesz, żebym skończyła z ciastkami na drugie śniadanie? Ale Ciało, wiesz przecież, jak to jest po nieprzespanej nocy. Jakoś trzeba się ratować, dodać energii. Mi też się czasem coś należy. Najwyżej nie zjem kolacji. Poodchudzam się dwa dni. Albo zrobię sobie wycisk! Dam czadu na siłce. Wypocę się!

 

A jutro założę wysokie obcasy, obcisłe gacie, będzie pięknie! To co, że boli, że uwiera. Że czerwone ślady na biodrach, że krew nie dopływa. Jest pięknie. Ciało, teraz jesteś OK!

Tak trzymaj!

 

A jak nie chcesz trzymać? Jak się sypiesz…

Jest ból. Czasem dół.

Panika, prochy i wio!

 

Bo ważne spotkania, dedlajny.

Śmieszne słowo ten dedlajn. Że jakaś linia? I że śmierć?

 

Nie Ciało. Nie wygłupiaj się! Przecież jeszcze jest czas.

Mamy czas, tak?

Pokiwaj głową.

Daj trochę nadziei, że nie jest ze mną beznadziejnie!

 

Wezmę Cię na kolano. Utulę. Będę Cię głaskać, głaskać, głaskać.

Dziękować Ci, że jesteś, że rozmawiasz ze mną. Na Twój sposób.

Nie używasz moich ust, bo z nich płyną farmazony o nieśmiertelności, o nieskończonych zasobach, którymi można szastać na prawo i lewo. Bezmyślnie.

Ty dajesz mi sygnały.

Zawroty głowy, ból w krzyżu, zadyszka, opryszczka, różyczka.

 

Chwileczkę, ja już to gdzieś słyszałam. Nie rozumiałam, że to moje Ciało mówi do mnie.

 

Dziś Mu odpowiem.

Będę szeptać: Kocham Cię Ciało.

Wybacz to zaniedbanie.

Poprawię się. Będę Cię rozpieszczać i głaskać, głaskać, głaskać.

Bez Ciebie nie mogę nic, moje Ty Jedyne Ciało.

 

 

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
       
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
<<< Juli 2016
>>>

Tidigare år

Search

Statistics


Skapa flashcards