Inlägg publicerade under kategorin Wypalenie

Av Kasia - 30 mars 2015 00:00

Jest ciężko.

Kończący się tydzień rozłożył mnie na łopatki.

Chwilami czułam się pokonana. Bezwładna. Zblazowana.


Nauczyłam się właśnie, że niechęć do wszystkiego, uczucie niemal fizycznej odrazy przed czynnościami, które zwykle nawet lubię, albo przynajmniej toleruję, to zwykłe ZMĘCZENIE.

Nowa, czysto fizyczna reakcja na przekraczanie dozwolonych granic.

Bardzo pierwotna, ucząca pokory. Paskudna.


Zmusza do zostawiania nawpół odkurzonej półki z książkami. Do zredukowania planu dnia do minimum.

Znowu.

Czy się cofam?

HELL NO! ("Nie, do diaska!", jakby powiedział pewnie któryś z bardziej nieudacznych bohaterów Witkacego.)


Jeszcze pół roku temu poczucie zblanowania, bezwładu i bycia pokonaną utrzymywało się tygodniami. Blokowało wszelkie inne wrażenia i stany ducha. Na długo.


Teraz JEDNOCZEŚNIE czuję tę niemoc, i symultanicznie szarpią mną konwulsje, potrzeba wyrwania się z tego stanu. Ćwiczę w ten sposób mięśnie CIERPLIWOŚCI i AKCEPTACJI.


Mam zakwasy nawet w paznokciach. Niewygoda wewnętrzna mną poniewiera. Czuję się jak pęczniejąca baba wielkanocna, którą włożono do za małej formy.

Ale to znaczy, że rosnę. Że dojrzewam...

A w tym stanie trzeba dużo leżakować! :)


Będziemy niedługo lukrować i wybierać słodziutkie rodzynki. Masami!


A póki co wiosenny, słoneczny zaskakujący swoją delikatnością kwiat, którego spotkałam na mojej drodze w tym tygodniu....

 

Love and peace within!  

Av Kasia - 4 mars 2015 16:10

Känslan när head hunters mailar med jämna mellanrum och jag låter bli att svara.

Känslan när en sådan ringer plötsligt på mitt privata nummer som jag inte lämnat ut i några som helst jobb-sammanhang och jag måste säga NEJ. Jag är utmattad. Han är artig nog att prata med mig en stund om mindfullness, om kemi i hjärnan. Gullig. Önskar mig lycka till och lägger på till slut.

Vad sitter jag kvar med?

En ENORM nyfikenhet på vad det var för jobb han fiskade mig för.

Och en ENNU STÖRRE besvikelse. På mig själv.

Inte för att jag inte är REDO.

Nej. Mest för att jag slöt mig. Jag antog att jag inte hade något att säga till denna människa. Att vi inte hade någon som helst gemensam platform. För han jobbade. Vad igång. Och det är inte jag.

Fast inte ens det är sant! Jag är visst igång.... Jobbar häcken av mig för att vara där han är just nu!


Jag ska sluta glida förbi människor! Jag ska sluta ANTA saker. Jag ska SE alla som korsar min väg som den enorma gåva och KÄLLA till visdom som de faktist är!

Ville bara säga det...

Kanske någon annan känner lika.

 

Taki stan, kiedy head-hunterzy mailują bez przerwy, a ja na ich maile zwyczajnie nie odpowiadam.

Taki stan, kiedy jeden taki dzwoni na mój prywatny numer, którego nie udostępniałam w żadnych służbowych kręgach, a ja muszę odmówić. Powiedzieć o wypaleniu.
Jest miły, nie odkłada zażenowany słuchawki, tylko rozmawia ze mną chwilę na temat mindfulness, obecności, o mózgu. Jest miły. Szuka kontaktu. A ja tylko coś mamroczę trzy po trzy. W końcu życzy powodzenia i rozłącza się.
A ja? Z czym zostaję?
Z WIELKĄ ciekawością o jaką pracę mu chodziło. Z jakiej był firmy.
I z jeszcze większym ROZCZAROWANIEM. Sobą samą.
Nie dlatego, że nie jestem GOTOWA.
Nie. Dlatego, że zamknęłam przed człowiekiem drogę do komunikacji. Do porozumienia na płaszczyźnie LUDZKIEJ. Założyłam, że skoro stoimy po przeciwnych stronach balustrady nie mamy nic sobie do powiedzenia. Nie mamy żadnej płaszczyzny porozumienia. Bo on pracuje, a ja nie.
Chociaż nawet to nie jest prawdą. Ja haruję jak wół, żeby pewnego dnia być tam, gdzie on jest teraz. Aktywna zawodowo!
 
Czas przestać prześlizgiwać się obok ludzi. Zakładać cokolwiek na ich temat. Czas zacząć WIDZIEĆ wszystkich, którzy staja na mojej drodze jako dar i jako potencjalne źródło mądrości, z którego mam OBOWIĄZEK czerpać. A przynajmniej dać mu należny hołd w postaci uwagi.
Tak tylko mówię…
Może ktoś jeszcze czuje podobnie.

Love and peace within!   

Av Kasia - 23 februari 2015 12:40

Översättning av texten: http://zebrazone.bloggplatsen.se/2015/02/23/11027088-sanningen-bakom-min-utmattning/

 

Pisze tu głównie o walce o dobre samopoczucie. Rzadko jednak podnoszę tematy rodzinne. A zwłaszcza te dotyczące moich pasierbów.

Dlaczego, skoro życie rodzinne do ważny składnik naszego samopoczucia, …zwłaszcza, kiedy coś w nim nie działa.

Głównie ponieważ nie chcę naruszyć ich integralności osobistej.

A po drugie martwię się, że jeśli już zacznę opowiadać, to może mi być trudno skończyć.

 

Bycie (dodatkowym lub plastikowym )rodzicem - jak to się w języku szwedzkim pięknie nazywa - dzieci z diagnozami jest wielkim wyzwaniem i trudem.

Powstrzymuję się najczęściej od utyskiwania na ten temat. Aż do minionego weekendu, kiedy to przeczytałam artykuł, który wyzwolił mnie z dużej dozy wyrzutów sumienia. (kliknij na linka, żeby przejść do artykułu, który napisany jest po szwedzku).

Tekst traktuje o ryzyku wypalenia biolgicznych rodziców dzieci z różnymi przewlekłymi chorobami. Nie mówi się o chorobach neurologicznych, o dzieciach z syndromami etc. (co jest aktualne w mojej rodzinie) ani też o rodzicach przybranych. Ale nie szkodzi.

 

Oddana opieka nad dziećmi z którymi nie łączą nas więzy krwi i bezgraniczna miłość tak jak do własnego, biologicznego potomstwa jest dużo bardzie wymagająca. Kosztuje dużo więcej. Mówiłam o tym kiedyś tak: przybrany rodzić ma tylko OBOWIĄZKI rodzica biologicznego, natomiast praw ma stosunkowo niewiele. I bliskości. Przynajmniej tak było w moim przypadku.

 

Kiedy jesienią 2012 rozpadłam się na kawałki, wiedziałam, że przyczyną mojego stanu była nadwyrężona sytuacja rodzinna i problemy z pasierbami. One same były w bardzo ciężkim położeniu, zmuszone do dużych zmian życiowych. My dorośli też musieliśmy się jakoś do sytuacji dopasować i nauczyć się funkcjonować wokół tych nagłych narzuconych nam zmian.

Dla mnie łączyło się to z wszechobecnym poczuciem niesprawiedliwości i niemocy. Byłam zrozpaczona i zawiedziona tym, co przyniosło mi życie. Walczyłam ze wszystkimi i wszystkim nieustannie.

Moje krzywe wyobrażenie o tym, jaki jest DOBRY przybrany rodzic (zawierające dużą dozę poświęcenia i symptomatycznego dla klasycznej MATKI  POLKI samoumęczenia) sprawiło, że koncentrowałam się ciągle na nieodpowiednich rzeczach.

A skąd niby miałam wiedzieć, byłam nieopierzoną dwudziestodwulatką z przerośniętym poczuciem obowiązku, kiedy w moim życiu pojawiły się przybrane dzieciaki!

Swoje schronienie odnalazłam w pracy. Zawodowej i te niewidzialnej, domowej.

Wydawało mi się, że perfekcjonizm i wysprzątana kuchnia będą moimi biletami do szczęścia. Albo chociaż pomogą przeżyć, pomogą dobrze czuć się w domu, chociaż chwilami.

W rzeczywistości dawały mi głównie iluzję kontroli nad sytuacją.

Spalałam świeczkę z obu końców.

 

Chociaż nikt mnie o nic z tego właściwie nie prosił. Jakoś tak samo wyszło….

 

Dziś mogę z ręką na sercu powiedzieć rzecz jedną: że problemy z dziećmi RZECZYWIŚCIE rosną wraz z nimi.

I gdyby nie moje wielkie wypalenie i wielka przemiana z jaką się mocuję od ponad dwóch lat, to dzisiejsze nasze problemy pewnie skończyłyby się rozwodem albo czymś jeszcze gorszym…

 

Dlaczego o tym dzisiaj piszę? Czyż poniedziałki nie są wystarczająco trudne do uniesienia?

 

Po pierwsze ponieważ właśnie to zrozumiałam.

Był to też brakujący klocek całek układanki pt. moje wypalenie.

Chcę też po trosze przekazać poczucie wdzięczności za tę zmianę we mnie. W mojej rodzinie.

I też dlatego, że prawda ZAWSZE wyzwala!

I na koniec po to, żeby uchylić drzwi tym, którzy być może też walczą i nie widzą drogi ucieczki, szansy na zmianę.

Czasem jedynym sposobem jest PODDAĆ SIĘ na chwilę.

Zamknąć oczy, wypuścić wszystko z rąk i zobaczyć, co nam zostanie, co przetrwa, kiedy odzyskamy siłę, by znowu spojrzeć.

 

Love and peace within!   

 

Av Kasia - 9 februari 2015 09:12

Ciekawa myśl!

Za chwilę do niej dojdę...

Najpierw pytanie:

Kto, mimo kolektywnego sprzysiężenia się przeciw poniedziałkom!, jednak cieszy się, że weekend już się skończył?

Kto przy niedzielnym śniadaniu, przy stole oblepionym rodziną, przekrzykującymi się dziećmi, może nawet naburmuszonym, ledwo patrzącym na oczy partnerem, marzył o ucieczce i w myślach składał prośbę o ratunek z obierek ogórka???

En intressant tanke!

Men innan jag kommer till den vill jag ställa följande fråga:
Finns det någon som tycker att det ändå är ganska skönt att helgen äntligen är över?
Finns det någon som velat springa från söndagsfrukosten? Hålla för öronen för barnens tjat, för ögonen för makens/makans frånvarande blick, för munnen för egna otrevliga kommentarer?
...Eller fantisera fram olika ord skrivna med gurkskal???

Całkiem jeszcze niedawno zdarzały mi się takie poranki. Resztkami sił i zdrowego rozsądku powstrzymywałam sie od zerwania się z krzesła i wrzeszczenia na całe gardło, żeby się wszyscy wynosili, albo żeby chociaż zamilkli. Żeby mi dali przełknąć łyk herbaty w spokoju. Żeby mi pozwolili zjeść JEDNĄ kanapkę bez trzykrotnego podnoszenia się z miejsca, donoszenia brakujacych sztućców, szklaneczek, serwetek... aaaaa!!!!


Kluczowe słowa w poprzednim zdaniu: POZWOLILI i DALI zakładają, że przyzwolenie na to, co nam jest potrzebne musi przyjść z zewnątrz. A co z powiedzeniem: DAJ SOBIE SPOKÓJ!?!?!


Powtarzam je sobie często. Nie po to, żeby się zniechęcić do działania (zgodnie z jego przenośnym znaczeniem) leczy po to, by sobie przypomnieć, że (dosłownie!) to ja decyduję o moim spokoju. Nie ma co czekać, że ktoś mi w swojej szczodrości raczy go DAĆ. Ja muszę sama wyciągnąć po niego rękę!

 

Trudne? A jakże!

Częścią mojej terapii po zdiagnozowaniu wypalenia było proszenie rodziny o zostawianie mnie samej na weekend (nie każdy ma taką możliwość, czasem musi wystarczyć wolne popołudnie, kilka godzin).

Wiele razy machając na pożegnanie trzymałam się kurczowo barierki schodów, żeby nie pobiec za odjeżdżającym samochodem. Wiele razy chciałam zawrócić wychodząc z domu na luksosowy, samotny spacer. 

Dlaczego?

Z powodu WYRZUTÓW SUMIENIA  oczywiście. I ze strachu, że coś mnie ominie, że będą się świetnie bawić beze mnie. I na koniec, że strwierdzą, że jestem im NIEPOTRZEBNA.

 

Jaka była ta myśl, z którą dziś rozpoczęłam pisanie?

Że do BRANIA SOBIE SPOKOJU trzeba się na początku zmuszać, robić to wbrew swoim przyzwyczajeniom (jak napisała jedna z Czytelniczek dokonywać "gwałtu na sobie"), ale trend, który rozpoczynamy, nowe zachowanie, którego uczymy się sami, i do którego przyzwyczajamy nasze otoczenie, wszystkim zainteresowanym WYJDZIE NA DOBRE.

Obiecuję!

 

Jag har iaf haft sådana morgnar. Jag fick använda de sista av både mina fysiska och mentala krafter för att inte ställa mig upp och skrika rakt ut att de får alla dra! Eller iaf hålla tyst en stund. Och låta mig dricka en klunk te i lugn och ro, låta mig äta upp en endaste smörgås utan att jag behöver resa mig och hjälpa någon… aaaaa!!!!!
 
Märker du det där ordet? Att TILLÅTA, som om det var i någon annans makt? Som om du behövde be om LOV?
 
Som i LÅT MIG VARA I FRED! Jag har ändrat lite på det och säger ofta till mig själv: LÅT DIG VARA I FRED, KASIA. För det är ingen som ska tillåta mig att TA PLATS eller BE om det jag behöver. Det är jag som bestämmer det för mig själv och har kraften att få det att hända.
 
Svårt? Såklart!
En viktig del av terapin under den första fasen av min utmattning var att ibland be familjen att lämna mig ensam hemma på helgen.
Jag fick hålla i räcket i trappan medan jag vinkade av dem, annars skulle jag förmodligen sprungit efter bilen i tofflorna! Jag har flera gånger velat att vända från en lyxig ensam promenad….
Varför?
För de där hemska SKULDKÄNSLORNA. Och av rädsla, att jag missar något i familjelivet, att de kommer ha kul utan mig och att de till slut kommer på att de inte ens BEHÖVER mig längre.
 
Så vad var den där tanken som jag hade i början?
Jo! Att man kanske måste tvinga sig själv i början för att LÅTA SIG SJÄLV att vara ifred. Men den nya (både för en själv och omgivningen) trenden som man sakta men säkert skapar kommer vara nyttig för ALLA.
Jag LOVAR!

 

Dlatego, że: För att:

 

(Z chwilą, kiedy zaczynasz cenić siebie, zaczyna Cię cenić cały świat.)

(När du börjar uppskatta dig själv, hela världen tar efter.)


Love and peace within na CAŁY TYDZIŃ/HELA VECKAN!   

Av Kasia - 6 februari 2015 08:09

Może się wydawać, że wczoraj pisałam o czynnościach toaletowych na pograniczu obłąkania. Dla bardziej surowego czytelnika było to być może szukanie mózgu w*... miejscu, gdzie się go zwykle nie znajduje. (*unikam obecnie używania słów powszechnie uznawanych za obraźliwe, więc powstrzymuję się z trudem od napisania słowa dupa!)

I właściwie nie jest to do końca wnioskiem błędnym.

Pisałam przecież o sile UMYSŁU, a nawet sile WYOBRAŹNI i ZŁUDZENIACH.


O tym, jak głęboko osadzają się w naszym fizycznym ciele WSPOMNIENIA naszych wzorców i niestety nawet często błędne wyobrażenia o... wszystkim.

Przeskakując od razu do wniosków końcowych, jest to według mnie bardzo źle wykorzystana siła ludzkiego umysłu!


Bo to ja WYMYŚLIŁAM sobie, że jestem tak niezbędna w funkcjonowaniu mojej rodziny, że nie wolno mi postawić granicy w postaci zamka na drzwiach w toalecie.

Bo WSTYDZĘ się dziś przyjemności jaką jest trochę za długi, relaksujący, oczyszczający prysznic. A gdyby nie zaparowane lustro mogłabym w swoich własnych oczach wyczytać oskarżenie NIE NALEŻY CI SIĘ TA PRZYJEMNOŚĆ, IDŹ ZRÓB COŚ POŻYTECZNEGO!

Bo potrafię (wrażliwych czytelników uprasza się o przeskoczenie do następnego akapitu!) zatrzymać pewne najbardziej naturalne czynności fizjologiczne organizmu, bo jestem na tak wysokich obrotach, że nie potrafię się za przeproszniem "skupić"!


Kiedy jeszcze byłam wysokoobrotową, "funkcjonującą", "zdrową" osobą, takie myśli nie zaprzątały mi głowy. Zwyczajnie pewnego dnia przestałam śpiewać pod prysznicem i stałam się własnością mojej rodziny, (dobrem niczyim?!?!?!).

Dopiero dziś, kiedy jeden po drugim ROZKMINIAM moje schematy, moje dawne strategie przetrwania, moje WYMYSŁY, dopiero dziś czuję, co mnie uwiera i dlaczego.


I to jest - wbrew pozorom - dobra wiadomość.

Gorsza jest taka, że jest nas więcej.

A najgorsza, że nie ma dla nikogo drogi na skróty.


Dobrze jest zacząć swoją podróż od ablucji (czyli oczyszczenia) UMYSŁU!

Zadanie na weekend: stawianie granic i bezwstydnie dłuuuuga kąpiel w pianie :)

 

Igår lät jag bara orden ploppa ur min mun inspirerad av en jättebra diskussion med min terapeut (den texten orkade jag inte översätta, men här kommer sammandraget)

Vi pratade om hur jag började avsky att duscha sedan jag blivit utmattad. Jag orkade helt enkelt inte att stå, det fanns inte energi för det. Så jag började att dusch-bada i badkaret och ökade min morgonrutin från 7 minuter till 15.
Det var ju klokt kan man tycka, men spänningen i nacken, oron och känslan att jag spiller tid var, och är! fortfarande väldigt påtaglig.
 
Jag har nämligen intalat mig själv en massa saker. Att jag kanske behövs någonannanstans just nu? Att jag kunde utnyttja tiden bättre? Att det går åt för mycket vatten? Och att jag inte ska låsa, för tänk om någon behöver något som befinner sig just bakom denna låsta dörr just då (btw. vi har två andra toaletter och en till dusch i huset…)
 
Så, för att göra en lång och tråkig historia kort, jag började duscha i ett väldigt obehagligt sälskap av SKULD och SKAM.
Men, genom att det där med att vara ren och lukta gott är viktigt för mig så fortsatte jag bara våra GEMENSAMMA, skamliga procedurer. Vet inte om det skulle blivit så mycket bättre om jag lagt av bara ;)
 
Så det slutade med att jag fick ta upp en sådan sak i terapin. Hur löjligt är inte det, att prata om sin duschrutin med en annan vuxen människa?
(Jag har lärt mig nu att det är väldigt lite som är riktigt löjligt när det gäller PSYKET och tankeverksamheten! så säg inget annat nu snälla ;))
 
Iaf, den kloka kvinnan frågade om jag fick låsa om mig när jag var liten.
Och det fick jag inte.
Och jag fick ständigt pekpinnar om att “så smutsig var du väl inte”, etc.
 
Slutsatsen, de är fyra:
 
  • Skuldbelägg inte era ungdomar för att det duschar ofta och låser om sig.
  • Undervärdera inte kraften av kroppsminne och tankarna.
  • Kom ihåg att sätta gränser mot omgivningen, även om det betyder att ni måste försvara halvtimmessittningar på toaletten. Det är allas rätt att ha fungerande tarmarbete.
  • Ta ett skammligtlångt skummad i helgen. Lås upp dörren enbart för vinpåfyllning.

Love and peace within!     

Av Kasia - 5 februari 2015 15:14

Liczba "lajków" na fanpejdżu ZebraZone powoli ale systematycznie.... spada.

Mówię sobie: no tak, to, że ten blog jest ważny dla mnie, nie musi oznaczać, że taki jest dla kogoś innego. (Choć dostaję i takie zwruszające sygnały. Dziękuję za nie!   )


Poniższy wpis jak sądzę wzmocni tendencję spadkową ale jest mi potrzebny, a to jak mówi mój psycholog, jest najważniejsze.


Taka sytuacja:

Dorosła kobieta na spotkaniu z inną dorosłą kobietą mowi, że nie lubi się myć, a dokładniej, że odrzuca ją od prysznica.


Koń by się uśmiał! Porozmawiaj z ofiarami nowotworów, wypadków samochodowych, przemocy... Oni to mają powody do lęku, traumy.

A Ty? Ty to masz zywczajnie niepokoleiwgłowie. Prysznica się boi! Maszcilos!


Pada jednak pytanie (bez źle ukrywanego rozbawienia!):

-Masz jakieś niemiłe wspomnienia "spod prysznica"?

-No mam, a jakże!


W moim rodzinnym domu nie było zamka w łazience/toalecie. Może u nikogo nie było w Polsce, nie pamiętam. Wiem tylko, że teraz, w Szwecji gdzie mieszkam takie zamki w domach prywatnych wszędzie są.

Moja nastoletnia pasierbica zamyka się zawsze na klucz i to mnie, dorosłą osobę, która ma uraz do prysznica, trochę PROWOKUJE.

Mam dość wyraźne zdanie na temat litrów zużywanej przez nią wody, ale nie podważam NIGDY (jak to robiono ze mną w tym wieku) jej potrzeby czucia się czystą i świeżą NON STOP.


Ale kiedy wracam do siebie dzisiejszej, dorosłej, uświadamiam sobie, że ja NADAL nigdy nie zamykam za sobą drzwi na klucz ani w łazience ani w toalecie. Bo co, jeśli ktoś będzie potrzebował czegoś co się za tymi zamkniętymi drzwiami znajduje? (Dodam, że w naszym domu są jeszcze DWIE dodatkowe toalety!) Albo, Boże broń, będzie potrzebował MNIE?


To niestety jeszcze nie koniec.

Od wypalenia zaprzestałam prawie zupełnie używania prysznica "stojącego". Bo na stanie to ja nie będę tracić siły. A poza tym "styl pryskania wody" w tym akurat prysznicu bardzo mnie stresuje...


Więc siedzę w wannie...

Mimo, że czas kąpieli wydłużyłam o ponad 100%, z 7 do 15 minut, to nadal czuję się spięta. Chcę tę czynność już mieć za sobą. Chcę już być gotowa. A tu boli kark, gdy myję włosy, gnębi mnie ilość wody znikającej bezpowrotnie w odpływie, irytuje mnie zimny, wilgotny dywanik nie pasujący kolorystycznie do terakoty na podłodze....


Mówią, że UMYSŁ to najsilniejsza rzecz na świecie...


Prawda?

Czy truizm?


Love and peace within All of US!     

Av Kasia - 13 januari 2015 10:07

Czy ktoś jeszcze prócz mnie czuje, że ma czasem zamęt w głowie?

Dosłownie: zamęt.


Myśli

Myśli gonią jedna drugą. Skojarzenia wysadzają głowy zza każdego winkla, łapią się za ręce, rozrastają sie jak sieć pajęcza i biegną całym tabunem za jakąś jedną niewinną myślą.

Niekontrolowane myśli są jak lawina śnieżna. Łączą się jedna z drugą w wielką falę mokrego, lepiącego śniegu pędzącego ze stoku górskiego prosto na nas.

Albo jak rwąca rzeka, której nurt unosi nas, bezwładnych, w dowolnym kierunku zanim zdążymy zareagować.

 

(Fot. marie-jose.travellerspoint.com)

 

Najczęściej.

Bo najczęściej dajemy się BEZWIEDNIE ponieść naszym myślom. Tak samo, jak fantazjom. Bo to przecież to samo! Fantazje to myśli, tylko że ODWAŻNE :)


W dni stresujące, kiedy zapominam SIEBIE i daję się porwać nurtowi niekontrolowanych myśli jestem wykończona. Obijanie się o dno koryta rwącej rzeki jest strasznie absorbujące i kosztuje dużo energii.


Medytacja

Od duższego już czasu trenuję umiejętność wyciszania myśli poprzez medytację.

Zaczęłam na krótko przed wypaleniem (chyba jednak czułam, że nieuchronnie zbliżam się ku upadkowi...), ale poczułam natychmiast, że pod czaszką mam bestię nie do ujażmienia, i że sama jej nie oswoję.


Dzięki wypaleniu (jednak można być wdzięcznym za ciężkie doświadczenia życiowe!) potraktowałam ten temat poważnie. Medytacja była zresztą pierwszą receptą, jaką dostałam od LEKARZY, specjalistów od stresu.

     

Medytacja jest pierwszym krokiem do tego, żeby uspokoić burzę w głowie, pozwolić myślom, jak falom, opaść i stać się na powrót spokojną masą wodną. Która ma wielką siłę, drąży skałę, ale trzeba umieć nią kierować ŚWIADOMIE.

 

Zakorzeniony w sobie i obecny tu i teraz człowiek.

Takim człowiekiem chcę być. Taki człowiek nie da się ponieść nurtowi takiej myślowej rzeki. Jak drzewo o głębokich, silnych korzeniach nie da się przewrócić lawinie śnieżnej. Nie pozwoli niedorzecznym myślom, lękowi, nieprawdziwym wyobrażeniom o innych, a nawet o sobie samym, sobą zawładnąć.


Bo tak, jak mówi Mistrz, #EckhartTolle, którego już wcześniej cytowałam:

 

"To stay present in everyday life, it helps to be deeply rooted within yourself; otherwise, the mind, which has incredible momentum, will drag you along like a river."

"Bycie obecnym w codziennym życiu pomaga zakorzenić się w sobie, inaczej niesamowity pęd myśli, porwie cię ze sobą jak dzika rzeka."

Ja to czuję. I dlatego o tym dziś pisze. Ponieważ zaraz po diagnozie: WYPALENIE zapadałąm w stan medytacyjnego letargu bardzo szybko, ca 5/10 minut wystarczyło, ponieważ moja głowa i moja percepcja były w stanie chronicznego zmęczenia. Myślałam POWOLI.

Dziś, kiedy energia powoli wraca, czuję, że gdy zaniedbuję praktykę, uspokojenie myśli zajmuje mi około 30 minut. I kosztuje bardzo duuuużo cierpliwości i skupienia. I wiele głębokich oddechów.

 

Oddech

Oddech mówi o stanie naszego umysłu, o poziomie stresu, jakiemu właśnie ulegamy. W skrajnych przypadkach (tutaj muszę zgłosić się na ochotnika) oddychanie ma miejsce tylko w klatce piersiowej, przy zaciśniętych mięśniach brzucha. Przebiegłam w taki sposób wiele kilometrów. Włącznie z 30 kilometrowym biegiem w terenie jesienią 2011. A może 2010?

Dopiero dzięki medytacji, yodze i ćwiczeniom rozluźniającym nauczyłam się na nowo normalnie oddychac. Normalnie, czyli tak, jak dziecko.

Nauczyłam się też, że ODDECH nie składa się tylko z WDECHU i WYDECHU. Jest jeszcze coś tak magicznego jak PRZERWA między kolejnym wdechem (przerwa to dość nowy w moim słowniku wyraz :)

Dziś kiedy się relaksuję, kiedy jestem zupełnie rozluźniona przerwa przed kolejnym wdechem potrafi trwać 30-40 sekund. To cholernie dużo jak na osobę, która panicznie boi się śmierci przez uduszenie.

 

Na dziś to tyle.

Nie dajcie się wciągnąć w wir myśli 

Następnym razem opowiem o Następcach Myśli.


Love and peace within!  



Av Kasia - 8 januari 2015 15:54

Koniec! Koniec z tym!


Wczoraj po pracy, po kolacji i po kilku "rutynowych" czynnościach domowych wybrałam się na zakupy tygodniowe.

Tak między 20.45 a 22.00

W połowie listy zakupów rozbolał mnie krzyż.


Próbowałam po powrocie do domu posiedzieć z Mężem, wyciszyć się ale zasnęłam dopiero mocno otulona jego silnym ramieniem koło północy.


O 6 zadzwonił budzik. Wstałam, wytrzymałam do 8 a potem jak zemdlona, pijana, otumaniona zwaliłam się na poduszkę. Po prawie godzinie ciężkiego, głębokiego snu zaczęła sie walka o odzyskanie przytomności. Prawie nie wiedziałam, gdzie jestem....

Od dziś kończę występy o 22. Bisów nie przewiduje się.

Pa!

 

Nu räcker det! Nu är det verkligen nog!


Efter arbetsträningen igår blev det dagishämtning, pulkaåkning i en timme och middag. Efter några standard hemsyslor drog jag iväg för att handla. Mellan 20.45 och 22.

Mitt i handlingen fick jag ont i ryggen.


Väl hemma satt jag med fina Maken en stund och försökte komma ner i varv. Men somnade först vid middnatt tight omsluten av hans starka armar.


Klockan 6 ringde det igen. Jag gick upp med killarna och klarade mig till 8. Sedan kollapsade jag i säng igen. Svimmade känndes det som. Efter en timmes djupsömn försökte jag återfå midvetenhet i nästan lika länge. Var helt utslagen...

Så från och med idag slutar showen vid 22. Inga extraknäck.

Tja!


Love and peace within!   

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
       
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
<<< Juli 2016
>>>

Tidigare år

Search

Statistics


Ovido - Quiz & Flashcards