Inlägg publicerade under kategorin Meaning of life

Av Kasia - 4 juni 2015 13:56

W kraju długi weekend. Długie korki nad morze.

Każdy ucieka gdzie może, jak może, od codzienności.


Chyba. Takie odnoszę wrażenie.


A ja zatopiona w codzienności. Zagrzebana w niedokończonych sprawach, pomysłach, myślach.


Już trzeci rok z rzędu mam szansę i możliwość upajania się zapachem kwitnącego bzu. Jest wszędzie.

 

Czuć go wszędzie.

 

Jak ostatni wariat chodzę ulicami, zatrzymuję się co krok i wciskam nos w liliowe kule. 

Włażą wtedy na mnie ślimaki. Zabieram je na bezpłatną przejażdzkę na kolejny krzak.

Znoszę do domu bukiety i cieszę się.

 

Trzeci już rok pracuję, w pocie czoła nad zreperowaniem siebie. Wykonuję niewidoczną gołym okiem katorżniczą pracę.

Ostatnio zdarzają mi się chwile, kiedy myślę, że teraz to ja dopiero zwariuję, że już wystarczy!


Tutaj wreszcie słońce, wreszcie 17 stopni w cieniu, na słońcu może i ze 22!

A ja jak na złość tęsknię za szelestem deszczu. Za rytmicznym, uspokajającym dudnieniem o dach, szyby, kaptur wiatrówki. Na szczęście #spotify ma nawet deszcz.

Słucham:

Działa!

Uspokaja.


Mam nadzieję, że Was odopoczywających uspokaja ten krajobraz, który wybraliście na długi weekend.

I że deszczu będziecie słuchać tylko "z taśmy" :)


Love and peace within!   


Av Kasia - 27 maj 2015 15:05

Moja wierna czytelniczka M postawiła kilka dni temu pytanie:

 

"Dosyc czesto zastanawiam sie czy wszyscy inni ludzie sa tacy szczesliwi caly czas? Czy nie dopada ich smutek,problemy,zmartwienia,popsute zwiazki i relacje? Czy to jest mozliwe ze to tylko mnie i tobie masa rzeczy sie przytrafila? Czy to tylko pozory,ze u innych wszystko w porzadku?
A moze mieli wiecej szczescia w zyciu i dokonali dobrych wyborow? Urodzily im sie lepsze dzieci? Maja lepsza prace co ich nie wypala? Jak to wlasciwie jest?! A moze po prostu boja sie spojrzec do srodka duszy? A moze nie wierza w dusze?! Albo nie maja?! Czy ktos moze mi odpowiedziec?! Czekam!!! W miedzyczasie bede piekla bagietki z bazylia i suszonymi w sloncu pomidorami!"

 

Przyznam, że z wielką nadzieją czekałam na jakiś nowy głos, na odpowiedź, na dyskusję na ten potwornie poruszający temat.

Dziś napisałam odpowiedź...

 

... Wiem, że w ludzką egzystencję wpisane jest cierpienie.
Niektórzy znoszą cierpienie lepiej, inni gorzej ale obawiam się, że wielu z nas nie ma kontaktu ze sobą, i z lęku, żeby się nie rozpaść w drobny mak (wiem jakie to uczucie) udają, że wszystko jest jak należy.
Albo żyją nadzieją, że tzw. Dobry Bóg lub ktoś inny, może wspaniały partner, ich wybawi z cierpienia. Naprawi wszystko.
Jeszcze inni boją się przyznać do porażek życiowych, i cierpią w ciszy, bo boją się bycia osądzonym. Boją się wzięcia "na języki" (to coś mówi o naszym miłosierdziu do bliźniego...).
Jest jeszcze taki rodzaj cierpiących, którzy w ciszy obwiniają resztę świata za swoją niedolę i gorzknieją z dnia na dzień. Zamiast obudzić się i wziąć swój los w swoje ręce. Bo może tkwić tak jest... wygodniej...

   

Mam ogromną nadzieję, że są też tacy, których przeciwności losu rzeczywiście nie pokonują. Którzy stoją stabilnie nawet w największym sztormie. A nawet, kiedy upadają potrafią się podnieść o własnych siłach, a może z pomocą bliskich, ktorzy ich nie osądzą.

Bardzo bym chciała usłyszeć takie historie. Myślę, że wielu z nas dodałyby otuchy.

 

Stworzyłam #ZebraZone z myślą o tym, żeby oswoić nasze ludzkie niedoskonałości. Piszę bez wstydu o moich bo wiem, że to jedyny sposób, przynajmniej dla mnie, żeby wybaczyć sobie. Oswoić się ze swoim człowieczeństwem i ludzką ułomnością, bo ona jest prawdziwa i PIĘKNA.

 

Mam nadzieję zgromadzić tutaj ludzi, którzy też tak widzą ludzką egzystencję, i którzy może też potrzebują sobie coś wybaczyć, którzy może całe życie obwiniali się za niedoskonałość i ukrywali ją pod perfekcyjną fasadą.

Odezwijcie się Wszyscy Wy, którzy tu zaglądacie. To nie boli, to wyzwala! :)


Z góry dziękuję,

Kasia

 

p.s M, dziękuję Ci za inspirację.

Av Kasia - 14 maj 2015 12:17

Drogi Czytelniku,

Jesteś jednym/jedną z dość nielicznej grupy ludzi zaglądających w TE strony (gdyby porównać z blogami podróżniczymi czy kulinarnymi czy modowymi)

Tym bardziej cieszy mnie Twoja obecność i to właśnie Twoje oczy wyobrażam sobie pisząc każde tutaj nowe słowo, każdą myśl. To Ciebie staram się poruszyć, a czasem sprowokować (chociaż chyba słabo mi to idzie, bo nikt od ponad roku się na mnie porządnie nie zdenerwował!)


Piszę przecież o podróży, w którą można się wybrać nie ruszając się z miejsca. Wystarczy zamknąć oczy. Piszę o strawie, która nakarmi Cię energią, zmusi do przemyślenia tego, jak żyjesz.

Opowiadam o nowej modzie na bezwstydne bycie dobrym dla siebie i o awangardowym stylu dawania sobie nawzajem spokoju. Miejsca. Wolności.


(Dziękuję za zdjęcie B!)

 

ZebraZone powstała żeby opowiedzieć Wam jak ważny w życiu człowieka jest odpoczynek i regeneracja.

Żeby do znudzenia powtarzać o tym, że odpoczywanie podnosi jakość życia na wielu polach. Że każda przerwa w pracy jest inwestycją. W siebie. W lepszy rezultat końcowy. W relacje z innymi. Kolegami w pracy, rodziną, "wredną" sprzedawczynią w mięsnym czy rozkojarzonym listonoszem.


Na początku istnienia ZebryZone pisałam o tym przesłaniu tutaj, a jeszcze wcześniej tutaj po angielsku.

ZebraZone to nie przypadkowa nazwa, która fajnie brzmi. Pochodzi od dzieła biologa Roberta M. Sapolsky´ego z 1994 roku "Dlaczego zebry nie mają wrzodów" (Why Zebras Don´t Get Ulcers), którą możesz znaleźć tutaj.

(Dziękuję za zdjęcie I!)

 

Zebry używają swojego systemu obronnego jak należy, jak natura przykazała. Żeby uciec przed śmiertelnym zagrożeniem. My dzisiaj używamy go jak reklamówka jednorazowa w spożywczym się sklei i nie da się jej otworzyć albo jak jakiś dureń w aucie przed nami nie rusza jak tylko światło się zmieni na zielone. Nie mamy przez to szansy na regenerację, tak, jak to robią zebry.

Dręczymy w ten sposób siebie, zatruwamy życie sobie i innym, marniejemy. Psujemy się od środką, smutniejemy. A szkoda...

 

ZebraZone to miejsce spokoju. To miejsce zarezerwowane dla Ciebie i dla mnie. Dla wszystkich zaintetesowanych tym, żeby nie dać się POŻREĆ stresowi, karierze za wszelką cenę, wyprasowanym mankietom, ocenom innych.

 

Wracaj tutaj, kiedy potrzebujesz przypomnienia, przerwy, zachęty, albo gdy chcesz popatrzeć na moje zmagania. Wielkie upadki i spektakularne wzloty.

Bo życie w paski DAJE spektakularne efekty!

(Dziękuję za zdjęcie M!)

 

Właściwie najlepiej, żebyś tu ze mną zamieszkał/a!

Miejsca wystarczy dla Wszystkich! :)

 

Kasia

 

p.s Jeśli chcesz zrobić przysługę ludzkości, Twojemu sąsiadowi, koledze z pracy, marniejącemu od środka zapracowanemu przyjacielowi, a przez to w konsekwencji nawet sobie, opowiedz ludziom o ZebraZone i o cudzie odpoczynku. 

  

Ciąg dalszy nastąpi...

 

Av Kasia - 11 maj 2015 22:48

Dziś dla mnie Nowy Rok. Życia.

Znów przykuta do łóźka ale zapisuję ostatkiem sił wspomnienia z pięknego, urodzinowego weekendu.

W ostatniej chwili skrzyknięte spotkanie z przyjaciółmi, śmiech, dyskusje, Wiking smażący najpyszniejsze schabowe pod słońcem (moja subiektywna opinia!)...

 

(Zdjęcia z przyjaciółmi wkładam z namaszczeniem do prywatnego albumu rodzinnego szanując ich prywatność)

Szampan, tort lodowo-bezowy z musem malinowym rozpływający się w ustach... i na talerzu :)


W niedzielę śniadanie do łóżka, *Moi*Najmilsi*Chlopcy* śpiewający 100 lat, Polska Flaga. Potem Wybory Prezydenckie w najlepszym towarzystwie...

   

Telefony, życzenia. Znajome, a chwilami nawet nierozpoznawalne! ;) głosy w słuchawce.

A na deser polecona przez znajomego kameralna/filmowa kawiarnia, do której będę wracać. Napiszę o niej tutaj niebawem! (A. dziękuję za towarzystwo i za cudownego gofra!)


Dziś jeszcze rozmowa telefoniczna zza światów. Porozumienie. Śmiech. Oddech pełną, choć ciężką piersią. A na koniec dnia piękne kwiaty.

 

I am 36 and still running! The best is yet to come...! - myślę sobie i uśmiecham się z wdzięcznością :)


Love and peace within!   

Av Kasia - 6 maj 2015 11:18

Mój mały prezent na środek tygodnia. Można go usłyszeć tutaj, a przeczytać poniżej :)

 

"Tylko Ty tak naprawdę znasz temperaturę Twoich emocji. Stopień Twojego smutku, Twojej irytacji, Twojej potrzeby bliskości, Twojego lęku....

 

Tak, jak tylko Ty wiesz, kiedy tak naprawdę jesteś głodny, albo spragniony.

Nie da się przecież porównać, to z nas zgromadzonych w jednym pokoju, w jednej chwili jest najgłodniejszy. Bo to jest odczucie subiektywne, nasze własne.


Ale ja nie mówię tylko o tym głodzie fizjologicznym.

Wogóle nie mówię o naszym głodzie fizjologicznym!

Mówię o naszych najgłębszych pragnieniach, które czekają na wielkie otwarcie.

Na wielką odwagę.

Albo na wystarczający stopień DETERMINACJI, która popchnie nas do działania.


Zastanów się przez chwilę jak głodny jesteś zmiany. Jak bardzo spragniony.

A potem zmierz temperaturę Twojej DETERMINACJI. I błagam Cię zadziałaj!

Nie zapala się przecież światła, aby je postawić pod korcem..."

 

Love and peace within!   

Av Kasia - 2 maj 2015 17:22

Det är dags att erkänna.

Jag har gjort fel.

En god vän till mig var så klok och modig och ruskade om mig lite igår. (Tack K!) För jag har gått och gjort fel såååå länge.


Jag har nämligen glömt att vara TACKSAM.


Det är maj nu och hittils i år har vi försökt överleva och lösa problem som vi har haft sedan i julas.

Under tiden har jag försökt övertyga mig själv att jag måste fokusera på det som är viktigt för mig personligen, att jag måste framåt, att jag måste bli stark och frisk.

Och det är kanske det som fick mig att orka.

Tills jag har blivit riktigt riktigt sjuk och kroppen behövde tre veckor för att återhämta sig (det är inte riktigt bra än...)

Under denna tid visste jag inte riktigt vad jag skulle ta mig till. Nivån av frustration har nått taket.

Allt som stod i vägen, allt som krävde min energi har jag varit förbannad på.

Allt.

Jag har ju bestämt att jag kommer överleva den svåra perioden om jag fokuserar på framgång.

Och det blev ju ingen framgång.

Snarare ett riktigt, riktigt bakslag.

Mina tidsplaner höll inte.

Jag förlorade lugnet.

Det enda jag fick blev några extra kilon som jag bär på och äcklas av.


I mitten av denna kamp (som mest utspelar sig inombords) har jag helt glömt bort allt det fina som jag faktiskt HAR.

Min underbara Son som är frisk. Som växer och utvecklas. Min kloka och starka Man, som är så mjuk och skör under ytan. Och flera andra i min familj här i Sverige som för en egen kamp med livet.

Alla vänner, fina människor som också kämpar med sitt.

All hjälp jag får på vägen till tillfrisknande.

Allt detta har jag glömt att vara tacksam för.


Jag skäms, men jag vet också att INSIKT är det första steget mot förändring.

Så idag är jag tacksam för insikten. Och den MAKT som var och en av oss besitter. Makten att ÄNDRA OSS. Och den eviga viljan att faktiskt GÖRA det. Trots motgångar.


Amen.

 

Nie ma co. Trzeba się przyznać.

Zbłądziłam.

Wczoraj dobry, mądry przyjaciel zebrał się na odwagę i trochę mną potrząsnął. Bo za długo już trwałam w błędzie.

 

Chodzi o to, że zapomniałam o WDZIĘCZNOŚCI.

 

Już maj a póki co poświęciliśmy ten rok głównie na przetrwanie i rozwiązanie problemów, które spadły na nas tuż przed zeszłoroczną Gwiazdką.

Próbowałam przekonać samą siebie, że w tym trudnym okresie muszę się skupić na tym, co dla mnie samej ważne, że muszę do przodu, że muszę walczyć o siłę i o własne zdrowie.

Może dzięki temu przetrwałam tak długo. Nie wiem.

Za to kiedy skończyły się siły i dopadła mnie fizyczna choroba, która rozłożyła mnie na łopatki na trzy tygodnie (nie jest jeszcze do końca dobrze…) wpadłam w kanał. Sięgając jednocześnie szczytu frustracji.

Wszystko, co stało na drodze do wyzdrowienia, wszystko, co wymagało ode mnie energii i uwagi wprawiało mnie w brzydką, szkaradną złość.

Wszystko.

Postanowiłam przecież, że przeżyję, jeśli skoncentruję się na poprawie.

A poprawa marniała w oczach.

Stając się bardzo szybko swoja własną karykaturą.

Mój plan zawiódł.

Spokój opuścił mnie.

Jedyne, co mi zostało, to kilka świeżonabytych, obrzydliwych kilogramów.

 

Skupiając się na tej strasznej walce (która głównie odbywała się w mojej głowie!) pozwoliłam wszystkiemu, co w moim życiu dobre i piękne zejść na dalszy plan.

 

Przecież mój Syn jest piękny i zdrowy. Rozwija się i na naszych oczach staje się wspaniałym Człowiekiem. Mój mądry i silny Mąż, tak delikatny i wrażliwy pod powierzchnią. Reszta mojej Szwedzkiej rodziny, każdy, kto na swój sposób próbuje przetrwać, walczy o szczęście.

Pomoc, jaką dostaję w drodze do wyzdrowienia.

To wszystko i wiele wiele więcej za co zapomniałam gdzieś po drodze być wdzięczna.

 

Wstyd mi, ale wiem również, że ŚWIADOMOŚĆ popełnianego błędu jest pierwszym krokiem w stronę zmiany.

Dziś więc jestem wdzięczna za tę świadomość. I za tę MOC, jaką każdy z nas w sobie nosi. Moc ZMIANY. I za niewyczerpaną CHĘĆ stawania się lepszym. Wbrew upadkom.

 

Wasze zdrowie!


Av Kasia - 27 april 2015 08:53

Ibland behöver man den bästa konjaken som finns i huset för att dämpa ångesten över att livet inte går som man hoppats att det skulle gå.

För att framstegen inte är sådana, som man räknat och planerat för.

När det är söndagskväll om man ska vara fräsch och utvilad efter helgen som varit och man vill bara krypa i fosterställning och gråta ett skvätt. Eller mycket hellre skrika.


Till sist var det den bästa Mannen i huset som räddade mig. Lyssnade. Försökte få fokus på fakta. Ville diskutera. Och - ännu viktigare - tystnade när jag sa att att jag inte orkade diskutera eller lösa något just då.

Att jag behövde bara ösa ur mig min frustration och känsla av att vara fångad i någon annans saga.


Idag är inget löst. Inget har mirakulöst förändrats under natten.

Men tillsammans med soluppgången fick vi ALLA en ny chans att göra saker annorlunda. Eller att SE på saker på ett annorlunda sätt.


För om gårdagens synsätt inte hjälpte oss, inte förde oss framåt, då kanske är det där vi ska börja?

Gräva där vi står och bit efter bit flytta oss från det som skaver. Eller bara byta perspektiv. Byta radiostation, ändra linsen i kameran. Eller sätta på ett annat filter. Kalla det som man vill men det är alltid sant: DET ÄR INTE PROBLEMEN I SIG SOM DEFINERAR VÅR VARDAG, HELA VÅRT LIV!, DET ÄR HUR VI SER PÅ DEM SOM GÖR DET. 


Ha en fin måndag och en bra vecka Alla. Snart är det MAJ! Vi lever!   

 

Zdarza się, że tylko najlepszy w domu koniak może zmniejszyć uczucie paniki, które wzbiera gdy się okazuje, że życie nie układa się tak, jak miało.

Bo postęp nie idzie w tym kierunku, w którym planowaliśmy, i na pewno nie w tym tempie, w jakim byśmy chcieli.

Jest niedzielny wieczór i idealnie byłoby czuć się wypoczętym i świeżym po mijającym weekendzie. Zamiast tego jedyne, co wydaje się racjonalne, to zwinąć się w pozycji embrionalnej i zapłakać. Albo lepiej wrzeszczeć.

 

W końcu okazuje się, że to jednak najlepszy w domu Mężczyzna (jedyny, nota bene, ale nie czepiajmy się szczegółów!) potrafi uratować sytuację. Posłuchać. Pomóc oddzielić fakty od wyobrażeń. Gotowy podyskutować. I jeszcze ważniejsze - gotowy zamilknąć, kiedy mówię, że dyskutować i naprawiać czegokolwiek nie mam teraz siły.

Bo potrzebowałam tylko wywlec, wyszarpać z siebie frustrację i uczucie bycia uwięzioną w cudzej bajce.

 

I oto wstał nowy dzień. Nic się na pozór cudownie samo nie zmieniło.

Jednak, razem ze wschodem słońca dostaliśmy WSZYSCY nową szansę, żeby zrobić coś inaczej. Albo spojrzeć na to samo w INNY sposób.

 

Ponieważ jeśli wczorajsza taktyka się nie sprawdziła, nie dała zamierzonych rezultatów, to może od tego trzeba zacząć.

I albo można spróbować kopać tam, gdzie się stoi i maleńkimi kroczkami przesunąć się w inne, wygodniejsze miejsce… Albo wystarczy zmienić perspektywę. Zmienić kanał. Zmienić soczewkę. Założyć inny filtr. Nazw jest wiele ale prawda zawsze ta sama: TO NIE NASZE PROBLEMY DEFINIUJĄ NASZĄ  CODZIENNOŚĆ, CAŁE NASZE ŻYCIE!, DEFINIUJE JE SPOSÓB, W JAKI TE PROBLEMY POSTRZEGAMY.

 

Owocnego poniedziałku i dobrego tygodnia życzę Wszystkim. Za chwilę MAJ!!! Żyć nie umierać!   

Av Kasia - 22 april 2015 16:01

Dziś Dzień Ziemi.

Nasza piękna Planeta.

 

Nasze centrum Wszechświata.

Czy dlatego tak niepokornie i nieostrożnie obchodzimy się z jej zasobami?

Uważamy jej istnienie za coś zupełnie oczywistego.

Widzimy Naturę jako niewyczerpalne źródło uciechy, pożywienia, wody, energii.

 

A taki mały śmieszny prawie fakt: ludzkość nie mogłaby przetrwać gdyby nie istniały lasy, które w procesie fotosyntezy zamieniają dwutlenek węgla w tlen. Za to lasy miałyby znacznie większą szansę na przetrwanie, gdyby to ludzie wyginęli.


Póki co słyszymy codziennie o ginących bezpowrotnie gatunkach zwierząt, które istniały na Ziemi dłużej niż człowiek. Lodowce, nawet wieczna zmarzlina, która topi się w zastarszającym tempie.


Powie ktoś: mam wystarczająco dużo własnych problemów, Ziemią mam się jeszcze martwić?

 

Może Pan Kowalski nie uratuje pszczół przed wyginięciem ale Pan Kowalski może nauczyć małego Jasia Kowalskiego szacunku dla Ziemi, po której chodzi i biega. Dla mórz i jezior, w których pływa. Dla lasów, po których wędruje. Może nauczy małego Jasia słuchać świergotu ptaków...

(posłuchaj mojego wiosennego nagrania!)
Bo my nie jeteśmy - miejmy nadzieję - ostatnimi, którzy chodzą po tej Ziemi....

Uczmy więc naszych Jasiów, Gustawów, Antosiów i Julie życia w symbiozie i harmonii z Naturą.

Uczmy ich czerpać spokój z leżenia na trawie i patrzenia w chmury. Radość z patrzenia na latające motyle.

Uczmy ich, że dla wszystkich jest tutaj miejsce, że ja i Ty nie jesteśmy najważniejsi i nie mamy specjalnych praw i przywilejów.

Myślę, że dzięki temu będą nasze dzieci wrażliwszymi i szczęśliwszymi ludźmi.


Love and peace within and On Mother Earth!   

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
       
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
<<< Juli 2016
>>>

Tidigare år

Search

Statistics


Ovido - Quiz & Flashcards