Inlägg publicerade under kategorin Wdziecznosc

Av Kasia - 22 april 2016 09:53

Prince nie żyje.

Śmierć gwiazdy. Wielka rzecz. Ludzie umierają cały czas, nie prawda? Bez lekarzy, bez opieki, bez miłości. Na wojnie, z głodu, okrutnie. Bez sensu.

A tu taki mały człowieczek, na obcasach, w pełnym makijażu, z koronkowym serduszkiem na tyłku. I tyle rozgłosu.

Lata mojego dorastania. Purple rain...

     


Dopiero dziś rozumiem tekst piosenki Princa "Let's go crazy".

To piosenka o śmierci.

Bo dopiero, kiedy jest się świadomym nieuchronności swojej śmierci, dopiero wtedy można Żyć. Przez duże ŻY.

 

Medytuję od lat. Często właśnie nad znaczeniem śmierci, (Nie polecam może tej medytacji dla poczatkujących i medytujących na właśna rękę) nad tym, jakie ona wielkie znaczenie nadaje życiu. Życiu, które jest tu i teraz. Którego nie pokażą w powtórce w telewizji śniadaniowej.


Pisałam tutaj już trochę o medytacji, nagrałam nawet jedną, której możesz posłuchać tutaj (klik).

Ten sam tekst Princa opisuje to, czego codziennie uczy mnie medytacja:

"A world of never ending happiness
You can always see the sun, day or night"

(Świat niekończącego się szcześcia

Zawsze widzisz słońce, dzień czy noc)


Brzmi jak suchar. Jednak medytacja do tego właśnie może nas zaprowadzić.

Do akceptacji życia takim, jakie jest. Do oddramatyzowania wszystkich naszych wielkich problemów, które w obliczu wojny i głodu i cudu, jakim jest każdy pieprzony wschód słońca nad naszą małą durną główką, są niczym.


 


Czy ktoś ma inne zdanie? Ja miałam inne zdanie bardzo długo. Nie dało mi to nic dobrego. Dlatego pozwalam sobie na szczyptę pieprzu, i soli nasypanej prosto w otwartą ranę.

Nie ma nic gorszego niż gdy ktoś odbiera moc i dramatyzm Twojemu cierpieniu. Nie prawda?

Przechodziłam przez to. Co ja mówię,  p r z e c z o ł g a ł a m  się przez to.


Dziś żyję lżej. Dziś nawet brzydkie rzeczy są piękne...

 

I widzę, że wszędzie jest szczęście. I wolność. I lekkość.

 

Często bliżej, niż nam się wydaje. Zaraz pod naszymi stopami...


(Trzy powyższe zdjęcia pochodzą z tegoricznej edycji cudu kwitnących wiśni na skwerze Kungsträdgården w Sztokholmie). Kwiaty nie były jeszcze wtedy w rozkwicie. Cóż, ja już nie czekam na to, aż piękno przyjdzie i ukłuje mnie w oczy swoją oczywistością.)

Dobrego weekendu i... Daj sobie spokój!   


Av Kasia - 12 april 2016 06:55

Ilu z nas ma czas na poranną modlitwę?

Kto rozumie siłę, jaką mają wyszeptane w zakątkach własnego serca słowa?

Od lat już medytuję o poranku. Czasem z większym, czasem z mniejszym sukcesem.

Od miesięcy szukałam własnych słów, mojej porannej modlitwy.

Dziś się pojawiła. Dzielę się, by zainspirować i Twoją, bo wiem, jak jest trudna.


 


Wdzięczność - Dziękuję, że się obudziłam. Że mam jeszcze jeden dzień. Jeszcze jedną szansę. By wypić poranną herbatę. Wyrzucić śmieci. Tłoczyć się w autobusie. Robić coś własnymi rękoma. Wypowiedzieć jeszcze jedno zdanie. Postaram się, by było piękniejsze od ciszy.

 

Centering czyli środkowanie w pionie - istnieje tylko ta chwila. Ten dzień. Ten wdech i ten wydech. Moja obecna, jedyna szansa na to, by wpłynąć na rezultat tego życia. Dla mnie i dla innych.

 

Afirmacja - robię co mogę, staram się najlepiej jak umiem. Codziennie się czegoś uczę. Czasem na błędach. To nic. Szlifuję mój diament. Mam sens i jestem moim jedynym punktem odniesienia. (Nie porównuję się do innych, bo nie znam ani ich uwarunkowań ani celów.)

 

 

Udanego dnia!

/Kasia

Av Kasia - 8 april 2016 13:05

Jeśli kiedykolwiek pomyślałeś, że ZebraZone jest blogiem - powiedzmy - trochę odważnym, że jestem rzeczywiście trochę bezwstydna otwarcie opowiadając o ciemnej stronie wypalenia (owszem, jest coś takiego, jak jasna strona wypalenia!)... to powiem Ci, że jeszcze nic nie widziałeś!

 

ZebraZone istnieje od ponad dwóch lat. Ma małe ale chyba dość wierne grono Czytelników przez duże CZY.

Jestem za każdą parę oczu i dołączony do nich otwarty umysł niezmiernie wdzięczna.

Piszę zawsze bez scenariusza, bez planu, zawsze na gorąco. Zawsze poruszona.

Nic w moim całym życiu nie sprawiało mi takiej radości, jak pisanie tutaj. W żadne zajęcie nie umiałam się tak bezgranicznie i długofalowo zaangażować, do tego z niemalejącą satysfakcją.


Piszę, bo... bo nikt inny nie mówi otwarcie o tym, że przeciwności w ludzkiej egzystencji są raczej normą niż wyjątkiem. Że nasza ludzka kruchość jest czasem trudna do uniesienia, wstydliwa ale też najpiękniejsza. Piszę, bo dla mnie autentyczność jest cholernie seksowną przewiwwagą retuszowanej rzeczywistości zamkniętej w ajfonach-srajfonach.

W końcu piszę, bo widzę, że żyjemy głupio, źle. Bo wiem, że biegniemy nad przepaść, marnujemy cenny czas na gonitwę za bzdurami, prawdziwymi bzdurami.


Dostałam kilka dni temu diagnozę fobia społeczna. Cierpię na nią od lat. Lekarka w Warszawie jakieś 17 lat temu powiedziała mi, że wyrosnę... Nie sprawdziło się, droga pani!

Od lat żyję w lęku o bycie ocenianą. Mimo to odważyłam się pisać, wystawiać na osąd znajomych i nieznajomych, bo spawa jest ważna.

 

Teraz mam prośbę do Ciebie, miły Czytelniku przez duże CZY:


Nie ma się co wstydzić bycia czytelnikiem ZebraZone.

Nie ma się co wstydzić życia nieidealnego. Swoich cudownych słabostek, swojego zainteresowania życiem emocjonalnym (jako przeciwwaga do życia materialnego).

Podziel się żwawo i z dumą tym, że tu zaglądasz. Zachęć ludzi, którzy mogliby skorzystać

z odrobiny zatrzymania, zajrzenia w siebie, spokoju.

Ja robię co mogę pisząc. Na więcej nie starcza mi ani pary ani odwagi.

I tyle.


Dzięki!


/Kasia

Av Kasia - 29 mars 2016 14:44

Opowiem Ci o mojej Wielkanocy.

Może po przeczytaniu Ty mi opowiesz o swojej?

Może masz świąteczne postanowienia, np. czego już nigdy nie zrobię kosztem siebie żeby zadowolić innych?

Gdzieś je przecież trzeba zapisać, żeby nabrały mocy. I żeby się bylo gdzie z nich kiedyś rozliczyć :)

Zapraszam!


Po raz czwarty w przeciągu ostatniego roku byłam wegetariańskim kucharzem na kursie medytacji.

Jako wolontariusz.

 

4 dni. 120 porcji wegetariańskich pyszności. Przeplatanych 14-stoma sesjami medytacji.


Pamiętam z lat dziecinnych, że przed świętami często chodziło się na rekolekcje.

Nie rozumiałam wtedy do końca ich celu.

  

Dziś dla mnie te kursy to właśnie taki rozrachunek na własny użytek....

Chwila na wnioski. Przedświąteczne porządki.


Złapanie perspektywy na rzeczy ważne poprzez chwilowe oddalenie się od cidzienności.


 

W przecudnym, spokojnym otoczeniu.

W ciszy, ponieważ od rana aż do kolacji wszyscy milczą.

Zapatrzeni w siebie.*

Kontemplujący.

Dający sobie nawzajem przestrzeń i czas.


Ale również małe, wzruszające dary:

 

Jak ta filiżanka porannej kawy, świeżozmielonej przez uczestniczkę kursu, zaparzonej dla mnie.


W ciszy nawet rzeczy małe nabierają większego znaczenia.

 

W ciszy można usłyszeć siebie.

Najcichszy głos, który coś nieśmiało szepcze. O coś prosi.


Mój cichy głos już w Wielką sobotę wyszeptał, że tyle pracy to teraz nie dla mnie.

Mimo, że wróciłam wg planu do domu na Wielką niedzielę, to jeszcze w trakcie kursu zrezygnowałam ze wspólnych wieczorów, niektóre zajęcia spędziłam przysypiając na sofie. Oddając sprawiedliwość i honor mojemu zmęczeniu.

Dało się.

Nikt mnie nie zrugał. Nikt nie miał do mnie pretensji za zmęczenie, za potrzebę odpoczynku.

(A spróbuj tylko w trakcie rodzinnego wielkanocnego śniadania walnąć się na wersalkę u cioci-kloci!!!)


Wróciłam z tych rekolekcji z mocnym postanowieniem zawarcia przyjaźni z czasem.

Nie chcę więcej używać zwrotów:

Czas mi ucieka!

Nie ma czasu.

Pospiesz się.

Nie zdążysz.

Idź szybko i ... (te ostatnie do siedmioletniego Syna, który bezwiednie uczy się ode mnie walki z czasem!)

Pobiegnę tylko i...

Szybko, szybko!


Dla każdego z nas doba ma 24 godziny.

I nie warto się szamotać, gimnastykować, by rozciągać ten czas, który dla każdego płynie przecież tak samo.

Za to można i należałoby się zastanowić na co się swój cenny czas na tej pięknej Ziemi trwoni:

Na spędzanie czasu z ludźmi, których nie lubimy lub nie szanujemy?

Na przygotowywanie siedmiu dań świątecznych zamiast jednego. I zupy?

Na gapienie się w telewizor zamiast rozmowy z bliskimi, lekturę?


Wariantów jest wiele. Tak na świeżo, zaraz po świętach, każdy z nas wyraźnie jeszcze czuje, gdzie popełnił błąd. Co powinien był zrobić inaczej.

Namawiam do solennych postanowień na gorąco, by uniknąć nieszczęść następnym razem. Do Bożego Narodzenia już niedaleko!


Love and peace within!



*Od kiedy i dlaczego bycie zapatrzonym w siebie nabrało pejoratywnego znaczenia, proszę Państwa?

Av Kasia - 18 mars 2016 13:19

Kiedyś, jak było ciężko, tak prawie zupełnie niefajnie, nauczyłam się wyłączać czucie.
Stawiałam sobie cele: przeżyć do lunchu, przetrwać do wieczora, do weekendu, do świąt, do urlopu, do końca beznadziejnego roku...

PONIEDZIAŁEK.

To działa. Ale ma jedną zasadniczą wadę: wyłączając lęk, niepewność, poczucie bezsensu blokujemy również możliwość odczuwania radości, ekscytacji, miłości. Wszystkego.

WTOREK.

Zwykle udaje się doczekać do wyznaczonej chwili. Prześlizgnąć się przez to, co nas przeraża. Przeżyć.

ŚRODA.

Niewiele się z tego czasu pamięta.

Może chwilowe uczucie ulgi.
Dotrwałem. Przebrnąłem. Jestem cały.

CZWARTEK.

Potem czas uzbroić się na kolejną podróż z punktu A do punktu B.
Trochę się znieczulić.
I tak aż do smutnego końca...

PIĄTEK.

Dziś wiem, że nie ma na co czekać. Dziś jestem w tym, co jest.
Nigdy nie wiadomo, która filiżanka kawy będzie nasza ostatnia...

Delektujmy się żciem, póki trwa!

<3


p.s Zdjęcia do tego wpisu pochodzą z mojego konta na Instagram (kliknij, by zobaczyć więcej!). 

Av Kasia - 17 mars 2016 08:20

Ocknęłam się wczoraj wieczorem, (w gronie bardzo miłych Polek mieszkających w Szwecji!!! Dziewczyny, bardzo dziękuję za spotkanie :-*), i przypomniało mi się, że ZebraZone właśnie obchodzi drugie urodziny!!!


Ciekawy czas. Dużo emocji. Dla mnie i chyba dla tych Kilku Osób, które sa tu ze mną. Mam nadzieję :)


Dziękuję Wam za Waszą obecność, Waszą otwartość i bardzo bardzo, za Waszą kulturę i klasę.

Nigdy jeszcze, w dziejach ZebraZone nie spotkałam się z najmniejszą nawet kapką hejterstwa. Nigdy.

A to świadczy tylko o tym, jakich Ludzi przez duże EL udało mi się tu zgromadzić.

Dziękuję Tobie, i Tobie, i Tobie też tam gdzieś w kąciku. Nawet, jak nic nie mówisz :)

<3


Tak się zaczynało. Moje nieśmiałe, zawstydzone, dramatyczne, spowiedzi:


"Przez kilka ostatnich lat sterowalam moja lajba prosto na jakies ostre skaly i gdzies podskornie czulam, ze chyba jestem na niewlasciwej drodze. Ze jakas zmiana kierunku, a moze PRZEMIANA, bedzie konieczna, i to nagle, jesli mam wyjsc z tego calo. Albo chociaz ominac skale w bezpiecznej odleglosci.

Nie ominelam.

W pazdzierniku 2012, 18 miesiecy temu rozbilam sie z impetem o te skale. W zwykly, niedzielny poranek ocknelam sie po uszy w gownie zalamania nerwowego. Wypalenia, jak to powiedzial po kilku dniach moj lekarz.

 

Potrzebowalam gruntownej odbudowy, ale nie mialam pojecia jak to sie robi. Jak sie ZAJMUJE soba.

Tamten czas moge porownac do podrozowania po obcej, wyboistej drodze, na sflaczalych oponach, bez gps'u, w ta i spowrotem, wpadajac ciagle w te same dziury. Czasem nadal tak jest. Chociaz odnajduje powoli nowe sciezki, czasem sa przejezdne. Czasem nie... to naprawde bardzo dluga historia."

 

Dziś jest mniej dramatycznie.

 

Moja ideologia Zebry jest wszechobecna, jak widać, i co najważniejsze - DZIAŁA! :)


  

Rób swoje. A między wierszami - WYPOCZYWAJ!

 

Niech Ci będzie tak, jak tej zebrze na obrazku...


I mów sobie:

Pamiętaj, nie jesteś ani koniem, ani osłem, a przede wszystkim nie łosiem ani też zadnym wielbłądem.

Jesteś Zebrą!

 

Nie zadowolisz wszystkich! Postaraj się więc chociaż zadowolić siebie! :)


Love and peace within!   


Av Kasia - 6 mars 2016 00:18

Wspominam tutaj czasem o medytacji. Która od dawna bardzo mi pomaga. Wycisza, spowalnia oddech.

Medytacja to jedna z moich czterech nie-negocjowalnych potrzeb/non-negociables.

     

Choć sama praktykuję od ponad trzech lat nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby opowiedzieć o technice medytacji. Bo są od tego profesjonaliści, kursy, filmy na youtube, you name it.


Od jakiegoś czasu zaczęły jednak padać pytania: No ale jak ty medytujesz? Jak to się właściwie robi. Nauczysz mnie?


To opowiedziałam. W najprostszych słowach. Tylko kilka minut. Bardzo proszę: kliknij tutaj.

 

Przyznam, że nigdy nie "medytowałam po polsku", dlatego nie mam pojęcia czy zwroty, jakie stworzyłam na potrzeby tego ćwiczenia przystają do polskiej nomenklatury medytacyjnej, nazwijmy to ;)

Niemniej zachęcam do wysłuchania i spróbowania.


Kilka ciekawostek:

Medytacja obniża cisnienie krwi, spowalnia proces starzenia, poprawia odporność organizmu, zapobiega depresjom, stanom lękowym i bezsenności. Medytacja redukując stres może pomóc zwalczyć migreny, zaparcia a nawet egzemę. 


Oprócz koncentracji na oddechu można medytować recytując mantry, krótkie frazy chroniące umysł przed schodzeniem na manowce przypadkowych myśli.

Gdy ma się już trochę doświadczenia można podczas medytacji kontemplować zagadnienia natury duchowej.


Oprócz formalnej medytacji siedzącej (na krześle lub na poduszce do medytacji alternatywnie podnóżku), można medytować na leżąco (początkujący i zmęczeni łatwo zasypiają!) lub w ruchu, chodząc bardzo powoli na wyznaczonej "trasie".


Wykonywanie rutynowych zadań może być bardzo medytatywne. Zmywanie naczyń, rozwieszanie prania, wyrywanie ziela w ogródku czy obieranie jabłek na kompot może być medytacją. Pięknym sposobem na wyciszenie się. Chodzi jedynie o to, by być skoncentrowanym na tym, co robimy niepozwalając myślom bezwiednie kłębić się w głowie.

 

Proste? Tak

Łatwe? Nie koniecznie.

Biada temu, kto z medytacji uczyni dyscyplinę sportu. Jest skazany na frustrację i niepowodzenie.

Trzeba ćwiczyć. Choć kilka minut dziennie. Nie zniechęcać się początkowym brakiem postępów.

2-3 oddechy w pełnej koncentracji to wielki sukces. Czasem trzeba na niego czekać miesiącami.

Warto?

Ja pierdzielę! A jakże!


Mam nadzieję, że znajdziesz pięć minut, by spróbować.

Mam nadzieję, że nawet jeśli na poczatku będzie trudno, dziwnie, może nijak, nie poddasz sie od razu.

Trzymam kciuki! :)


Pamiętaj:

Powiadają, że każdy powinien medytować 20 minut dziennie.

Oprócz tych, którzy uważają, że nie maja czasu.

Oni powinni medytować godzinę.


Love and peace within!   

Av Kasia - 29 februari 2016 16:20

Okazało się, że za dużo myślę. Za mało czuję.

Intelektualizuję zamiast dać miejsce emocjom, słuchać podszeptów ciała.

Znowu....?


Zataczam kolejne koło. Kolejne okrążenie na tym samym rondzie.

Czy znajdę wreszcie odpowiedni zjazd?


A przecież wg Jeremiego Przybory Jest wiele kobiet, które nie myślą i jakoś im idzie...

 

Nucę sobie póki co tę zabawną piosenkę i przedtsawiam Państwu kilka kadrów z pięknego weekendu na Gränsö w Västervik. Malowniczego miasteczka na wschodnim wybrzeżu Szwecji.


I już nic nie mówię.


                         



W takim miejscu łatwo jest przenieść się łagodnie i elegancko w swerę odczuwania.

Sztuką jest w niej pozostać przy własnym kuchennym stole z rozpalonym i kaszlącym Małolatem na kolanie.

Cóż. Nie pozostaje nic innego jak próbować dalej i być wdzięcznym za nowe okazje do ćwiczeń i za mądrych ludzi, którzy stają na naszej drodze.


Love and peace within! 

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
       
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
<<< Juli 2016
>>>

Tidigare år

Search

Statistics


Ovido - Quiz & Flashcards