Inlägg publicerade under kategorin RODZINA

Av Kasia - 14 oktober 2015 11:45

Gdy się porządnie skoncentruję, to pamiętam jeszcze, jak to było.


O 6.30 rano, w pełnym rynsztunku, z twarzą schowaną za bojowym malunkiem, za wydmuchanym niezdarnie włosem i chmurą perfum, w zsuwających się z tyłka cielistych rajstopach siadać w ciemności na brzegu łóżka Małego Przedszkolaka. Unosić się przez krótką chwilę na fali bezgranicznej miłości, by niemal natychmiast opaść na zamulone dno obawy... czy przetrwam ten poranek? Czy uda mi się po raz kolejny wymanewrować ten rozklekotany wehikuł przez wyjściowe drzwi?

Pamiętam panikę i rosnący puls gdy budzący się Malec był niedospany, niezadowolony. Pamiętam spływający cienką stróżką pod biurową bluzką pot. Pamietam napięcie i bezradność. Pamiętam jakiś tam plan, który miałam w głowie, a którego świat nijak nie chciał się trzymać. A bez tego planu ja nie wiedziałam, co robić. Jak przetrwać zwykły poranek.

Pamiętam, jak chciało mi się czasem płakać. Czasem wyć. Czasem krzyczeć i kopać. I kąsać.

Słowem, spojrzeniem, czasem w myślach nawet czynem...


Tak, jak przez mgłę pamiętam, jak to jest być na granicy wytrzymałości psychicznej.

Jak to jest wychodzić z siebie, bo wszyscy dookoła są tak potwornie głupi(!) i oporni. Bo nie wiedzą, że to ja wiem, co jest dla nich najlepsze. Bo nie grają roli w moim idealnym planie...

Bo się ociągają, opóźniają, nie trzymają się grafiku...


Pamiętam potrzebę kontroli. Dziś powiem  i l u z j ę  kontroli, jakiej potrzebowałam, żeby przeżyć.


Starając się przeżyć, przetrwać, przetrzymać doprowadziłam się nad krawędź przepaści.

Śmieszne, prawda?

Im bardziej człowiek stara się przetrwać tym bardziej umiera od środka.

 

Dziś, trzy lata (prawie co do dnia!) po tym, jak stanęłam nad przepaścią i na moje szczęście zamiast skoczyć rozpadłam się na kawałki... jestem posklejana. I wypełniam dziury.


Nie obca mi jest walka. Lecz inna.

Codzienna, żmudna praca. Dopasowywanie kawałków. Kasacja tego, co mnie tak głęboko unieszczęśliwiało. A ja nie rozumiałam, że sabotuję własne szczęście, że igram z sensem i bezsensem istnienia.

Znajdowanie części zamiennych...

 

Zmiany na poziomie molekularnym się to chyba nazywa.

Bo ciało pamięta, jak reagować na utratę kontroli. Jak się skurczyć.

Zmiana, odnowa, przeflancowanie tej pamięci organicznej zajmuje lata.


Ale to DZIAŁA! I jest tak cholernie warto!!!


To tyle.   

Av Kasia - 11 oktober 2015 09:28

Czyli s o k  s a m o l u b a !


Pamiętam, kiedy w latach dzieninnych moich niejaki kabaret OTTO śpiewał piosenkę o dźwięcznie brzmiących słowach: Obywatelu, zrób sobie dobrze sam...  Było skocznie i radośnie więc i ja śpiewałam, przebierając lalki barbie.

Do czasu. Aż głos oburzony matczyny zabronił. Nie tłumacząc co takiego strasznego jest w dbaniu o swoje własne dobro... (przecież podtekstu erotycznego dziecko nie rozumiało!)

Niemniej dziecko się nauczyło, że samemu dbać o siebie nie należy. Należy za to uprawiać cierpiętnictwo do tego stopnia, aż ktoś wreszcie zauważy naszą mękę i może zajmie się nami troszkę, takimi steranymi i nieszczęśiwymi. Poklepie po główce, pochwali. I da nam przyzwolenie na chwilę samo-opieki.
(Tutaj znajdziesz serię tekstów o samoochronie: jak odzyskać czas? jak dać sobie prawo? jak uczyć?)


Bo wyrzuty sumienia przy TRACENIU CZASU NA SIEBIE są straszne. Nie prawda?

Mówienie NIE innym, żeby wygospodarować czas na siebie boliiii, oj, boli. Gniecie jak za małe buty. Uwiera jak za ciasne spodnie. Jest do D.


Ale tylko chwilowo! Po tych największych mękach przychodzi ULGA :) Przyrzekam. Człowiek sie przyzwyczaja :)

W strefie Zebry trening w tym kierunku trwa już od trzech lat.


Wczoraj na przykład moja Ukochana Rodzina była na wsi a ja delektowałam się cudowną, chwilową pojedynczością i ciszą w domu. Czułam sie jak królowa mówienia NIE i mistrzyni proszenia o to, co mi robi dobrze!


Aż tu nagle, bez ostrzeżenia... złapałam się w pułapkę i zawisłam do góry nogami.... nad sokowirówką! 


Jak? Bo zadrżała mi ręka nad koszem z owocami: grapefruit to przecież ulubiony owoc Ukochanego, a ananas to rarytas Synka! Jak mogę samolubnie połknąć wszystko sama?

Zabolało, zakłuło, zapiekło...


I przeszło!

 

...I było pyszne!


Próbujmy smaku selfish juice. To inwestycja w lepszą/-ego siebie!


Miłej niedzieli!   

Av Kasia - 30 september 2015 15:10

Mówi się, że życie potrafi zaskakiwać.

Myślę, że śmierć zaskakuje jeszcze bardziej niż życie....


Mówi się, że dopóki trwamy, wszystko można zmienić.

Czasem skłaniam się ku idei, że dopóki trwamy wszystki jeszcze może się spier...


Z tego samego miejsca można mieć taki widok:

...

i taki widok:

...

Trudno jest wierzyć w przeznaczenie, w palec boży, gdy dzieją się rzeczy bezsensowne.


Trudno jest mieć nadzieję na lepsze jutro kiedy dziś pęka serce.


Te kila słów i zdjęcie lipcowego nieba nad Siedlcami dedykuję Człowiekowi o Najcieplejszym Uśmiechu i Najradośniejszych Oczach, jakiego miałam szczęście znać. Widzimy się.


  


Av Kasia - 21 september 2015 20:24

Mam dzisiaj szczęście.


W tej samej chwili, kiedy pędziłam z zawrotną prędkością na dno rozpaczy i niepokoju rodzicielskiego, dosłownie wtedy, kiedy już zaczeła mnie opuszczać nadzieja, przeczytałam poniższe słowa:


"Ludzie, którzy posiadają umiejętność odbijania się od dna i wychodzenia na prostą po dużych życiowych wyzwaniach, to tacy, którzy:

  • są pomysłowi i nastawieni na rozwiązywanie problemów
  • potrafią poprosić o pomoc
  • wierzą, że są w mocy zrobienia czegoś, co pomoże im poczuć się lepiej i poradzić sobie z problemem
  • mają siatke pomocy socjalnej
  • nie są odosobnieni, mają rodzinę i przyjaciół." Brene Brown, Dar bycia nieidealnym.

Bardzo się staram wierzyć, że te wszystkie punkty dotyczą mnie. Zwłaszcza ten środkowy, wytłuszczony.

Po co bym w przeciwnym razie właśnie dziś się na nie natknęła?


  

Uratowały mnie przed upadkiem, ba! może nawet ROZpadkiem a cały miły Wszechświat przed takim widokiem: Zerbazpowyłamywanyminogami!


Jutro pewnie będzie nowy dzień. Kolejna szansa na to, że coś pierdyknie, ale dopóki trwamy..., dopóty jest nadzieja.


Trwajmy!

Taki mam plan!   



Av Kasia - 18 september 2015 15:00

Najważniejsze, to mieć otwarty umysł.

I pielęgnować w sobie dziecko.

Niegłupie jest też pomaganie innym. Podobno dobrze nam to ludziom robi na głowę.


Klub Polki na Obczyźnie, do którego z dumą należę, pomaga człowiekowi, który ma marzenie.

Zbyszek Stanisławski, rysownik i współtwórca postaci niezapomnianych Bolka i Lolka pracuje nad nowym projektem zwanym Kraina Wyobaźni. W Krainie tej powstały dwie fantastyczne (dosłownie i nie tylko!) postaci: Smutek i Plotkara.

Magda Fou, założycielka Klubu Polki, własnoręcznie je uszydełkowała i wysłała w świat do rozsianych po wszystkich kontynentach Polek.

Tak oto powstała akcja Smutek z Plotkarą Polki odwiedzają (pod linkiem znajdziesz program podróży laleczek).


Te śliczne stworzenia zawędrowały w sierpniu i do mnie po wizycie u Aleksandry w Malmö 

Wymęczone, w środku lata, więc wielkodusznie dałam im najpierw porządnie odpocząć.

Mimo zmęczenia ciągle coś mówiły, a ja skrupulatnie, ukradkiem wszystko notowałam.

Pojechaliśmy na naszą tak zwaną wieś, czyli do letniaka nad jeziorem Mälaren, trzecim co do wielkości jeziorem w Szwecji.


-I to ma być Północ Europy? Tu zimno przecież ma być! Plociu, coś mi się tu nie zgadza! Weź no kochana rozwiąż mi ten szaliczek!

-Nie jęcz misiu. Powachluję Cię skrzydełkami i zaraz będziesz jak nowy!



-Tylko, że ona nas chyba nie ma zamiaru puścić, kochanieńka.

-Co ty powiesz! Ty przynajmniej jesteś pionowo!


 

 

-Uff, tutaj odpocznę! ...zaraz, zaraz, a gdzie ty się gramolisz!? Ty mucho ty!

-Mmmmm... To mi się podoba. Smutku, nie gorączkuj się tak, bo aż mi głowa podskakuje.

-Mam nadzieję, że ona wie, że my się nie możemy kąpać...

 

Nad Mälaren, niedaleko nas leży również bardzo bliskie mojemu sercu, malownicze, maleńkie miasteczko Mariefred. Podróz ze Sztokholmu tutaj zajmuje tyle samo czasu lądem, co łodzią. Koło godzinki.

 

Dla komfortu szanownych Gości, jak również z powodu zakazu kąpieli, dojechaliśmy do Mariefred autem.

 

-Chwileczkę, chwileczkę! Nie pchaj się tak Plotkaro! Zdążysz się przejrzeć w lusterku po mnie!

-Przepuść mnie Smutny, bo mi coś do oka wpadło! Owad jakiś chyba!

 

Na miejscu Smutek i Plotkara chcieli koniecznie wejść do wagonów z prawdziwą ciuchcią:

    

 

-Co ona mówi? Że tu jest zakaz plucia na podłogę? A ja tylko gumę pod siedzeniem dyskretnie przykleiłem...

-Jestem z ciebie dumna Smutku, naprawdę!

 

Potem poszliśmy na zamek Gripsholm. W 1566 Katarzyna Jagiellonka urodziła własnie tutaj Zygmunta Wazę, naszego poźniejszego króla.



-Mam nadzieję, że nie jesteśmy tutaj z politycznych powodów, Smutku.

-Oby! W końcu my jesteśmy neutralni!

-Tak. Pamiętasz, ile było szumu o kolejność naszych imion?

Przez tę polityczną poprawność moje imię jest na końcu.

- Mi tam nie robi różnicy, dla mnie możesz być pierwsza, Plotkaro.

Co to za różnica, czy będzie SiP czy PiS...?

 

  


-Mucho, trzymaj mnie za rękę bo coś czuję, że będziemy fruwać!

-Oby, Smuteczku, oby. Wreszcei będziesz mógł podziwiać świat z mojej perspektywy!
Oddychaj i tylko trzymaj ten swój kapelusz!


 


-Pięniążki! Mucho! To jest środek płatniczy wśród ludzi! Tak jak u nas miodek!

-Widzisz! Jednak nie jesteś jednak taki głupiutki! Misiu! Masz jeszcze miejsce w plecaku? 


  


-Skoczyć, czy nie skoczyć? Jednak to woda jest. Głęboko...

-To popatrzmy może tylko Smuteczku...

-Racja. Pieniądze podobo szczęścia nie dają. Słyszałaś coś o tym?

-Yhm, dopiero zakupy....


 


-Nooo! To jest życie! Plotkaro, o tym to mi się marzyło! Prywatny tragaż!

-Nie ciesz się za bardzo, on jakiś mały jest, wątły. Poza tym przygniótł mi skrzydełka!

Halo! Czy nikt nie widzi? Ten mały się nie zna na noszeniu much!


 


-Ech, róże już przekwitły. Szkoda.

-No szkoda, myślałam, że z Mają się spotkam na filiżankę świeżej rosy...

-Wiesz, Maję to ty teraz lepiej zostaw w spokoju Plotkaro, daj jej w spokoju robić już ten miód...


 


-Mmmm. Lawenda! Mucho! Moja ulubiona roślina. Mam taki kolor jak ona!

-No nie przesadzajmy Smutku, ty to jesteś siny, bo sobie za mocno ten szaliczek zaciskasz i tyle!


 


-Mucho, ty wiesz, złośliwa jesteś jak osa czasami ale cieszę się, że razem się tak po tym świecie włóczymy...


  


-Cicho Smutku, ja słucham!

-Ale cóż ona opowiada! To są litery? Runiczne? Chyba raczej tragiczne. Przecież ja widzę, że to jest wąż! Jakiś dzieciak namazał i tyle!



-Ja tu zostaję Mucho!

-(Nie obiecuj Misiu...)


 


- Tak patrzeę i się zastanawiam... Czy to znaczy, że na starość Szwedzi głupieją?

-Może dziczeją?

-A może po prostu dobrze się bawią!


 


-Wreszcie trochę spokoju...

 



Całą trasę podróży Smutka i Plotkary można śledzić na fejsbukowej stronie ich podróży


p.s Wielkie podziękowania dla mojej Mamy, która pomogła mi w fotografowaniu SiP :-*

 

Av Kasia - 10 september 2015 09:01

Europę zalewają uchodźcy. Zdania są podzielone.

Pomagać tak, ale komu? I gdzie?

To ci, którzy zostali na miejscu, w strefie wojny, potrzebują najwięcej pomocy. D z i e c i .

Zdezorientowane, opuszczone, straumatyzowane.


Ale ja dzis nie do końca o tym chcę mówić.

Dziś dzień poświęcony zapobieganiu śmierciom samobójczym. 

Kolejny temat nie do zniesienia.


Jednak w odróżnieniu od klęski wojny tutaj można dużo zrobić na własnym podwórku.


Statystyki mówią, że ryzyko samobójstwa rośnie w rodzinach, w których ktoś już targnął się na swoje życie.

  • Bo bezsilność i poczucie straty jest nie do udźwignięcia dla tych, którzy zostali.
  • Bo pęcherz tabu i strachu został przebity i oto pojawił się sposób na radzenie sobie ze słabością i z przeciwnościami losu.
  • Bo czasem mówi się o obciążeniu genetycznym skłonnością do depresji. Ale coraz częściej jednak pojawiają się głosy, które mówią o powielaniu schematów myślowych i postępowania, które doprowadzają do tych samych schorzeń w rodzinach.

I tu jest nasza szansa na poprawę!

 

To nie nowość, że w pewnym stadium dorastania dzieci robią wszystko odwrotnie niż ich rodzice.

To żadna też nowość, że w swoim dorosłym życiu te same dzieci powielają schematy ze swoich własnych domów:


Dzieci rodziców nie umiejących przyznać się do błędu będą ze strachu przed zdemaskowaniem swojej słabości zwalać winę na innych.

Dzieci rodziców nie umiejących przepraszać nie poznają oczyszczającej mocy przebaczenia ze strony drugiego człowieka.

Dzieci rodziców którzy wychowują wstydem nie będą rozumieć, że winę można zadośćuczynić. Że zły występek nie czyni z nas od razu złego człowieka.

Dzieci rodziców, którzy nigdy nie płaczą, którzy nigdy nie pokazują, że życie czasem potrafi nam zabić ćwieka i to wcale nie jest koniec świata... te dzieci cześciej będą się czuły pokonane i bezwartościowe jako dorośli. To te dzieci nie będa umiały poprosić o pomoc i to im jest poświęcony dzisiejszy dzień.


Ty - rodzicu, kolego, sąsiedzie, Ty - wzorze postępowania możesz swoją postawą zachęcić innych do mówienia o swoich problemach. Nie koniecznie Tobie bezpośrednio, ale specialistom, którzy potrafia pomóc profesjonalnie. Tutaj jest lista kilku miejsc, do których można się zgłosić.


Życzę zdrowia, zwłaszcza psychicznego, i Tobie i mnie!   

Av Kasia - 17 augusti 2015 08:27

Mówią, że raz złodziej zawsze złodziej.

O alkoholikach mówi się: trzeźwy alkoholik. Nigdy nie będzie zdrowy, zaleczony tylko jeśli całkowicie odstawi truciznę, przestanie "zażywać", skończy z nałogiem. Ale słabość do procentów będzie nosił w sobie do końca życia.

Śmieszne, s ł a b o ś ć . . .

Nikt, kto nie musiał sobie w życiu czegoś odmawiać nie zrozumie, jakiej s i ł y , jak wielkiego samozaparcia potrzebuje człowiek uzależniony i wystawiony na pokuszenie. 


Sama odstawiałam wielkokrotnie tylko chipsy. Wielokrotnie, ponieważ moje uzależnienie od nich jest silniejsze niż moja wola. Chociaż one nie pogarszają mojej koncentracji, nie niszczą relacji z najbliższymi i nigdy po chipsach nie urwał mi się film.


A jak to jest ze stresoholikami? Wstydliwe, ale prawdziwe: Film w stresie urwał mi się niejednokrotnie. Pewnie nie jestem sama.

Wiesz, ta chwila, kiedy jesteś tak nabuzowany/-a adrenaliną, tak potrzebujesz odreagować, że rzucasz na oślep raniące słowo, podnosisz głos, chociaż wcale nie chcesz, walisz pięścią w stół, rzucasz słuchawką (to kiedyś!) albo kopiesz z całej siły w ścianę. Wystarczy ułamek sekundy, chwila. Nie jesteś sobą.


Dzięki długim miesiącom terapii, zmianie schematów myślowych (jak ja to nazywam: zawracaniu rzeki) można wyćwiczyć mięsień koncentracji na tyle, by nie dać sie ponieść fali stresu. Na spokojnie można sobie wiele rzeczy wytłumaczyć. Ale wystarczy, że te mechanizmy nas zawiodą, nawet na krótką chwilę, i stoimy znowu z opuszczonymi gaciami, obnażeni, nieradzący sobie z własnymi słabościami. Wstydliwe, ale prawdziwe.

 

Butelkę można zakorkować, wyrzucić, odstawić, spuścić jej zawartość do ścieków. Można się zaszyć. Związać sobie ręce, zakelić usta. Stres można ze sobą zabrać wszędzie. Niewidoczny. (No, może tylko w ciemniejącym spojrzeniu...) Czający się pod skórą. Płynący w żyłach. Pęczniejący w głowie. Wystarczy chwila nieuwagi. Kilka nieprzespanych nocy, zmęczenie, głód. I znów jesteśmy w strefie zagrożenia. Osłabieni.


Tak samo, jak ze zwichniętą kostką. Czytałam gdzieś, że aż do 50% zwichnięć to "powtórki". Raz osłabione więzadła nie chronią stawu skokowego tak dobrze, jak przed kontuzją.


Chociaż... podobno da się to wyćwiczyć :) Potrzebny jest  t y l k o  czas, chęci i koncentracja. Towary bardzo dziś deficytowe...


W chęci nie wątpię. Czasu i koncetracji życzę nam wszystkim na cały tydzień :)


Love and peace within!   

Av Kasia - 20 juni 2015 12:46

Zlany wodą Midsommar nabrał dla nas zupełnie nowego znaczenia.

Od rana padał deszcz a podczas tradycyjnego, zakrapianego sznapsem lunchu ze śledzikiem... zalało nas.


Domek gościnny budowany własnymi rękoma każdą wolną chwilą, również dzięki wielkiej pomocy mojego Taty, gotowy do przyjęcia pierwszych gości, zalała woda z zepsutej rury.


Jedni goście pomagali zmniejszyć straty (dzięki <3), inni wyglądali nas na tradycyjnych tańcach wokół umajonego słupa.

 

(na zdjęciu miniatura z naszego kuchennego stołu)


Wreszcie, połykając łzy (raczej tylko ja) i my wzięliśmy się za ręce z najbliższymi i wirowaliśmy w tańcu,

 

(wianki i kapelusz, własność MH :)

wbijaliśmy na wyścigi gwoździe, rzucaliśmy strzałkami i kupowaliśmy losy na loterii fantowej.


Dzień piękny jak całe życie.

Trochę kłopotów, wiele radości, piękne spotkania ponad granicami, dyskusje w trzech językach na raz, pyszne jedzenie i trunki

 

wspomnienia...

 

A dziś czas na odpoczynek, na gapienie się na ziele, które nas zarasta, i na kanapki z romantycznym szczypiorkiem...

 

Dobrego weekendu Wszystkim!


Love and peace within!   

Presentation


Embracing the NOW, Zebra-style.

Links

Ask Kasia

16 besvarade frĺgor

Latest Posts

Categories

Archive

Guest Book

Calendar

Ti On To Fr
       
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
<<< Juli 2016
>>>

Tidigare år

Search

Statistics


Skapa flashcards